Informacje o wycofaniu ostrych rozkazów mobilizacyjnych miał przekazać mieszkaniec miasta Hoiryeong z prowincji Północny Hamkyung, położonej przy granicy z Chinami.
Skryta fala spokoju
- 26 marca wydano rozkaz najwyższej gotowości bojowej, więc przez kilka dni ciągle były jakieś prelekcje, spotkania i wiece dla żołnierzy oraz cywilów. Później wszystko się uspokoiło. Żadnych ćwiczeń czy wyjątkowych alarmów - twierdzi informator portalu.W zamian na specjalnych spotkaniach z obywatelami przedstawiciele policji i bezpieki mają uczulać wszystkich, aby "pozostali czujni". - Ludzie reagują na to obojętnie, bo różne "środki nadzwyczajne" obowiązują od miesięcy i nikogo już nie interesują - powiedział Koreańczyk z Północy.Jak twierdzi inny informator "Daily NK", z miasta Hyesan położonego na granicy z Chinami, także żołnierze kończą nadzwyczajne ćwiczenia zarządzone w marcu. - Po okresie siedzenia pod ziemią wracają do koszar. Trwa przegląd po zimowych ćwiczeniach i część żołnierzy dostaje nawet przepustki na miasto - mówi Koreańczyk.
Ryzyko utraty twarzy
Stan nadzwyczajny został wprowadzony w Korei Północnej już pod koniec stycznia, kilka tygodni przed trzecią próbą atomową. Oznaczało to postawienie wojska w stan gotowości i liczne "masówki" oraz pogadanki dla cywili.
W obliczu wzrostu napięć w marcu, spowodowanego rozpoczęciem wielkich dorocznych manewrów wojsk USA i Korei Południowej, Phenian zareagował wyjątkowo nerwowo, ogłaszając "stan wojenny" na terenie całego kraju. Oznaczało to pełną mobilizację dla wojska i liczne utrudnienia dla cywilów.Korea Północna nie była jednak w stanie długo utrzymywać takiego stanu, ponieważ istotnie wpływał on na i tak rachityczną gospodarkę kraju. Wielkim problemem było zwłaszcza zmobilizowanie żołnierzy, którzy wiosną tradycyjnie zamieniają się w armię rolników i pomagają w zasiewach. Przedłużający się "stan wojny" mógłby poważnie wpłynąć na wyniki rolnictwa, które i tak nie dostarcza dość żywności do wykarmienia ludności Korei Północnej.Phenian nie mógł jednak oficjalnie zarządzić obniżenia poziomu gotowości bojowej, zanim "imperialiści" nie skończą swoich ćwiczeń, bowiem byłoby to porażką propagandową i oczywistą oznaką słabości. Dlatego żołnierze wracają do koszar po cichu.
Autor: mk\mtom\k / Źródło: Daily NK, tvn24.pl