"Zgniła maska nałożona na niezliczone problemy tego kraju". Po co Brazylii mundial?

- Chciałabym, żeby świat dzięki tym mistrzostwom zobaczył prawdziwą Brazylię. Jesteśmy krajem pełnym sprzeczności, konfliktów i problemów. Nie warto fabrykować fałszywego obrazu na użytek mundialu - mówi w rozmowie z tvn24.pl Barbara, nauczycielka akademicka z Sao Paulo. Niecałe dwa miesiące przed piłkarskimi mistrzostwami świata kraj uważany za mekkę futbolu kipi od emocji i to nie tylko sportowych. Co sądzą Brazylijczycy o zbliżającej się wielkimi krokami imprezie?

12 czerwca na stadionie Corinthians w Sao Paulo rozegrany zostanie pierwszy mecz. Brazylia przygotowywała się do tego wydarzenia od 2007 r., kiedy ogłoszono, że to właśnie jej przypadnie w udziale organizacja mundialu.

Brazylijska gospodarka w tamtym okresie kwitła, a wzrost PKB wynosił ponad 5 proc. Dzięki programom socjalnym zainicjowanym przez Inacio Lulę da Silvę i kontynuowanych przez obecną prezydent Dilmę Rousseff z biedy udało się wyciągnąć miliony mieszkańców, konsumpcja rosła, a bezrobocie spadało. "Wreszcie nadszedł czas Brazylii" – rozpływały się w zachwytach światowe media, a ukoronowaniem pasma sukcesów i ostatecznym potwierdzeniem tej opinii miały być dwa wielkie wydarzenia sportowe: mistrzostwa świata w piłce nożnej w 2014 r. oraz igrzyska olimpijskie w 2016 r.

W 2012 r. gospodarka zaczęła jednak przygasać, a kolejne prognozy wzrostu obniżano. Koszty organizacji mistrzostw wciąż natomiast rosły - obecnie szacuje się, że Brazylia na przygotowanie mundialu będzie musiała wydać nawet 15 mld dolarów.

W czerwcu i lipcu 2013 r. przez ulice brazylijskich miast przetoczyły się niespotykane od dawna na tę skalę protesty. Początkowo z piłką nożną nie miały wiele wspólnego, skierowane były przeciwko konkretnym problemom, które skutecznie utrudniają Brazylijczykom codzienne życie: drogiemu transportowi publicznemu, źle funkcjonującej służbie zdrowia czy korupcji. Przygotowania do mistrzostw stały się jednak soczewką, przez którą jeszcze wyraźniej widać niedociągnięcia w działaniu mechanizmów państwowych.

Doniesienia o rosnących kosztach, ślimaczących się budowach czy wypadkach śmiertelnych podczas pracy nad nowymi obiektami, podsyciły falę społecznego niezadowolenia i wzmogły gniew protestujących. Oliwy do ognia dolała ostra reakcja policji i w wielu wypadkach brutalne rozpraszanie manifestacji przez funkcjonariuszy.

"My, którzy tu mieszkamy, wcale tak tego nie widzimy"

W efekcie, zgodnie z najnowszym sondażem ośrodka Datafolha, organizację mistrzostw popiera jedynie 48 proc. Brazylijczyków. Dla porównania: w listopadzie 2008 r. entuzjastycznie na temat goszczenia mundialu wypowiadało się 79 proc.

Protesty, choć już na nieco mniejszą skalę niż w zeszłym roku, nie ustają, a forsowana przez rząd wizja dynamicznego kraju wielkich możliwości zaczyna coraz bardziej odstawać od obrazu, który mają przed oczami zwykli Brazylijczycy.

– Myślę, że rząd chciałby, aby świat zobaczył prężnie rozwijający się kraj. Ale my, którzy tu mieszkamy, wcale tak tego nie widzimy – podkreśla w rozmowie z tvn24.pl Mariana, prawniczka z Porto Alegre na południu kraju. Pomaga protestującym, udzielając informacji na temat przysługujących im praw i służąc fachową radą.

Mariana nie ma wątpliwości, że organizacja mistrzostw w tym roku to zły pomysł: - Jesteśmy społeczeństwem o ogromnych nierównościach, chociaż trzeba przyznać, że sytuacja znacznie się poprawiła w ciągu ostatnich kilku lat. W moim przekonaniu jednak błędem jest inwestowanie publicznych pieniędzy w prywatne przedsięwzięcie, z którego korzystać będą mogli jedynie ludzie bogaci – tłumaczy.

Podobnego zdania jest Rafael Alcadipani, profesor z renomowanej fundacji im. Getulio Vargasa. – Sądzę, że mundial w Brazylii to duża pomyłka. Może mieć również bardzo negatywny wpływ na wizerunek naszego kraju za granicą. Brazylia ma ogromne problemy, a międzynarodowe media będą się teraz na nich skupiać – mówi.

- Nie uważam, żeby organizacja mistrzostw była kompletną pomyłką – uważa z kolei Bruna, absolwentka turystyki. – Przyniesie na pewno zyski, nowe inwestycje i zapewni krajowi promocję. Problemem jest to, że rząd powinien zapewnić społeczeństwu również inne rzeczy, których do tej pory nie zagwarantował. Dlatego ludzie wychodzą na ulice – mówi Bruna.

Barbara, która pracuje na uniwersytecie w Sao Paulo, jest z kolei przekonana, że manifestacje będą trwały również w czasie mundialu. – Wśród Brazylijczyków istnieje powszechna frustracja z powodu kosztów mistrzostw, których ponoszenie wydaje się w tym momencie niepotrzebne – tłumaczy. – Duża część społeczeństwa kocha jednak piłkę nożną i będzie czerpać radość z tego wydarzenia. Ja sama nie jestem przeciwna organizacji mistrzostw. Myślę, że Brazylia powinna mierzyć się z takimi wyzwaniami. Dzięki temu będziemy mogli się uczyć na błędach i nie popełniać ich w przyszłości – zaznacza.

"Nie ma już odwrotu"

Vander, 32-letni nauczyciel z Kurytyby, stolicy stanu Paraná na południu kraju, podkreśla, że od mundialu nie ma już odwrotu. – Mistrzostwa świata odbędą się w Brazylii i trzeba wyciągnąć z nich to, co można najlepszego dla kraju. Brazylia jest w stanie poradzić sobie z wyzwaniem, jakim jest organizacja MŚ. Chciałbym, żeby dzięki temu świat zobaczył, że jesteśmy doskonałym kierunkiem turystycznym i umiemy ciepło przyjąć gości – mówi.

Dodaje, że przed podjęciem ostatecznej decyzji o przyznaniu organizacji tegorocznych mistrzostw Brazylii nie był zwolennikiem tego pomysłu. – Skoro już się to jednak stało, będę wspierał mundial – podkreśla Vander. Zaznacza przy tym, że nie podoba mu się wydawanie publicznych pieniędzy na zaplecze wymagane przez FIFA, jak np. tymczasowe obiekty przy stadionach, które gościć mają sponsorów. - Jestem natomiast zwolennikiem inwestycji w infrastrukturę, bo korzystać z niej będą mieszkańcy Brazylii – mówi.

Marcelo, który mieszka w miejscowości Garibali (stan Rio Grande do Sul, na południu kraju), ocenia, że nowe inwestycje związane z mundialem posłużą – jeśli w ogóle komuś – tylko miastom, w których będą odbywały się mecze.

– Reszta Brazylii wciąż będzie żyła w tej samej niepewności, w której żyje od zawsze – stwierdza.

- Chciałbym, żeby świat zobaczył prawdziwe oblicze tego kraju: nieprzygotowanego do organizacji imprezy o tak wielkiej skali; kraju rozwijającego się, ale z ogromnymi trudnościami; kraju o chaotycznej i nieakceptowalnej redystrybucji dochodów, w którym rząd nie dba o edukację własnych obywateli – podkreśla.

I dodaje: - Priorytetem w tej sytuacji powinna być edukacja, aby ludzie byli zdolni odpowiedzialnie wybierać mniej skorumpowanych polityków; budowa szpitali, żeby nie trzeba było już patrzeć na pacjentów umierających w kolejkach; budowa autostrad, żeby mniej osób traciło bliskich w wypadkach drogowych, których liczba w Brazylii jest jedną z największych na świecie – wylicza.

"Polityka chleba i igrzysk"

Barbara z uniwersytetu w Sao Paulo, mimo że nie ma nic przeciwko mistrzostwom i żyje w mieście, w którym odbędzie się mecz otwarcia mundialu, ze smutkiem przyznaje, że również nie dostrzega żadnych zmian na lepsze, które mogłaby powiązać z przygotowaniami. - Rozpoczęliśmy wiele inwestycji, a niewiele udało się ukończyć. Teraz robi się wszystko, żeby to pozamiatać pod dywan. Myślę, że turyści, którzy przyjadą, są przygotowani na pewną dozę "improwizacji" w tej kwestii. Niestety, przypięto nam już łatkę kraju, który nie wywiązuje się z narzuconych terminów – martwi się Barbara.

- Inwestycje powinny dotyczyć przede wszystkim transportu, np. lotnisk i autostrad. Przemieszczanie się po kraju jest bardzo trudne, a komunikacja w dużych miastach chaotyczna. Nic z tego, co zostało obiecane w tej kwestii, nie zostało spełnione – rozkłada ręce.

- To polityka chleba i igrzysk, która skupia się na wielkich aglomeracjach miejskich, skąd pochodzi również duża część wyborczych głosów. Zgniła maska nałożona na niezliczone problemy tego kraju – oburza się Marcelo. – Mundial to nic innego jak robienie z ludzi durniów – dodaje.

Mistrzostwa świata rozpoczną się 12 czerwca 2014 roku w Sao Paulo, a zakończą 13 lipca na słynnej Maracanie w Rio de Janeiro.

"Brazylijska wojna futbolowa". Reportaż Wojciecha Bojanowskiego

"Brazylijska wojna futbolowa". Reportaż Wojciecha Bojanowskiego (cz. 3)
Źródło: tvn24
"Brazylijska wojna futbolowa". Reportaż Wojciecha Bojanowskiego (cz. 3)
"Brazylijska wojna futbolowa". Reportaż Wojciecha Bojanowskiego (cz. 3)
Teraz oglądasz
"Brazylijska wojna futbolowa". Reportaż Wojciecha Bojanowskiego (cz. 2)
"Brazylijska wojna futbolowa". Reportaż Wojciecha Bojanowskiego (cz. 2)
Teraz oglądasz
"Brazylijska wojna futbolowa". Reportaż Wojciecha Bojanowskiego (cz. 1)
"Brazylijska wojna futbolowa". Reportaż Wojciecha Bojanowskiego (cz. 1)
Teraz oglądasz

"Brazylijska wojna futbolowa". Reportaż Wojciecha Bojanowskiego

Mecze rozegrane zostaną w 12 miastach: Belo Horizonte, Brasilii, Cuiabie, Kutytybie, Fortalezie, Manaus, Natal, Porto Alegre, Recife, Rio de Janeiro, Salvador da Baia i Sao Paulo. Siedem ze stadionów wyremontowano, pięć trzeba było wybudować od podstaw. Według niektórych szacunków na budowę i modernizację stadionów wydano już ponad 3,5 mld dolarów.

Oprócz tego ogromne środki poszły na budowę infrastruktury i poprawę tej już istniejącej. Najwięcej wydano na transport miejski, lotniska, bezpieczeństwo, porty i telekomunikację. W przypadku wielu z projektów znacząco przekroczono założone koszty. Według szacunków Sinaenco (Krajowy Związek Architektury i Inżynierii) - najbardziej przy przebudowie lotniska w Kurytybie.

Autor: Katarzyna Guzik\mtom / Źródło: tvn24.pl

Czytaj także: