"Nie mogliśmy się nigdzie schować. Siedzieliśmy, czekając aż nas zastrzelą"


- Były długie okresy, kiedy nie działo się nic. Cisza, brak odgłosów strzałów. A potem krzyki ludzi - wspominała w rozmowie z dziennikarzami atak na salę koncertową Bataclan Brytyjka Mariesha Payne. Przed terrorystami ukryła się w piwnicy, gdzie wraz z koleżanką i dwiema innymi osobami spędziła trzy godziny, słysząc wyraźnie, co dzieje się tuż nad nimi.

W piątek późnym wieczorem terroryści przeprowadzili w Paryżu serię zamachów, w których zginęło ponad 120 osób. Do najbardziej krwawego ataku doszło w sali koncertowej Bataclan. Na koncercie grupy Eagles of Death Metal bawiło się około 1500 osób, zabito ponad 80 z nich.

Do zamachów przyznało się tzw. Państwo Islamskie.

W koncercie brały udział dwie Brytyjki, którym udało się uciec przed zamachowcami. - Gdy rozpoczęły się strzały, większość myślała, że to fragment koncertu - relacjonowała wydarzenia już po powrocie do kraju Christine Tudhope. - Później jednak rozpoczęła się kolejna seria. Większość ludzi rzuciła się na ziemię, instynkt podpowiadał, że tak należy zrobić. Powiedziałam: biegnij, uciekajmy stąd. Znajdowałyśmy się niedaleko wyjścia - wspominała.

"Słyszeliśmy wszystko"

Podczas chaotycznej ucieczki dwie dziewczyny trafiły do piwnicy, szybko zdały sobie jednak sprawę, że miejsce wydające się początkowo bezpieczne, może okazać się pułapką. W pewnym momencie z hukiem otworzyły się drzwi.

- Pomyślałyśmy, że to oni; że zginiemy. Na szczęście to było jedynie dwóch innych uczestników koncertu - opowiadała Mariesha Payne. Wspólnie zabarykadowali się w piwnicy i wyłączyli światło. Przez trzy godziny słyszeli wszystko, co działo się na sali koncertowej.

- Słyszeliśmy kule, granaty, eksplozje, krzyki - mówiła Tudhope.

- Słyszeliśmy rozmowy terrorystów. Nie rozumiałyśmy nic, ale dwóch zamkniętych z nami Włochów znało francuski i wyjaśniło nam, że rozmawiają z policją. Informują, że mają zakładników - wspominała.

- Nie chcieli nam powiedzieć dokładnie, o czym rozmawiali. Stwierdzili, że lepiej, abyśmy nie wiedziały - dodała.

- Nie mogliśmy się nigdzie schować. Po prostu siedzieliśmy tam, czekając, aż nas zastrzelą. Później zdałyśmy sobie sprawę, że jeśli po wyjściu z sali pobiegłyśmy na zewnątrz zamiast do piwnicy, mogłybyśmy zostać zastrzelone. Oni strzelali przecież z okien. Prawdopodobnie byliśmy bezpieczniejsi tam na dole. Wtedy jednak nie myśleliśmy o tym. Inni ocaleni z Bataclan doświadczyli znacznie przecież o wiele straszniejszych rzeczy niż my. Oni z kolei byli znacznie wcześniej ewakuowani. My siedzieliśmy w ciemności, nie wiedząc do końca co się wokół nas dzieje - opowiadała Payne.

Autor: kg/r / Źródło: Sky News