Pracownik lotniska w Brukseli zdołał uratować kilkoro pasażerów, wynosząc ich na rękach z miejsca, w którym doszło do wybuchów. Internauci nazwali go "bohaterem z Zaventem".

Alphonse Lyoura, pracownik lotniska Zaventem odpowiadający za bezpieczeństwo bagażu, nie uciekł, gdy we wtorkowy poranek dwie bomby eksplodowały w hali odlotów brukselskiego portu lotniczego. Zaczął pomagać rannym.

"Leżeli bez ruchu"

Gdy wybuchł pierwszy ładunek Lyoura pozostał na swoim miejscu, starając się zorientować w sytuacji. Po chwili nastąpił drugi wybuch. Mężczyzna zobaczył ciężko poranionych ludzi.

- Pomogłem chyba sześciu czy siedmiu osobom, wynosiliśmy kilka osób, które się nie ruszały. Wszędzie była panika, musiałem im pomóc - powiedział Alphonse Lyoura w rozmowie z Agence France Presse. - Widziałem ludzi leżących na podłodze, byli cali we krwi, leżeli bez ruchu. Kilka osób, co najmniej sześć, straciło kończyny. Wiele osób - w tym znajomy policjant, ochraniający lotnisko - miało zmiażdżone nogi. Zacząłem ich wynosić - wspomina mężczyzna.

Wdzięczność pasażerów

Jego zachowanie nie pozostało niezauważone. Świadkowie, choć byli w szoku, zapamiętali opanowanie i spokojne ruchy pracownika lotniska. Klaskali, gdy Alphonse Lyoura wynosił kolejnych rannych.

Użytkowniczka Twittera przypomniała słowa zmarłego amerykańskiego aktora i muzyka Freda Rogersa, który powiedział: "W dramatycznej sytuacji wypatruj pomocnej osoby. Zawsze znajdziesz kogoś, kto ci pomoże". Zacytowała słowa Rogersa i dodała: "Dziękuję ci, Alphonse".

Inny internauta napisał: "Alphonse, właśnie pokazałeś im, że przegrali. Jeśli jeden z nas wciąż bezinteresownie pomaga innym, oni nie wygrali. Nigdy nie wygrają".

"Terroryzm pokazał, kto jest prawdziwym bohaterem" - stwierdził kolejny. "Bohatera nie interesuje twoja religia, bohater jest po prostu dobrym człowiekiem".