Wojsko Stanów Zjednoczonych przeprowadziło w piątek atak za pomocą drona w prowincji Nangarhar w Afganistanie, w wyniku którego zginęło dwóch ważnych członków dżihadystycznej organizacji Państwo Islamskie Prowincji Chorasan (ISIS-K), a jeden został ranny - poinformował w sobotę rzecznik Pentagonu John Kirby. Nie podał tożsamości terrorystów.
Rzecznik Pentagonu John Kirby powiedział, że zabici - choć nie należeli do przywództwa grupy - brali udział w planowaniu i przygotowaniu przyszłych zamachów tak zwanego Państwa Islamskiego Prowincji Chorasan (ISIS-K). Zastrzegł, że uderzenie nie wyeliminowało groźby kolejnych ataków terrorystycznych, zaznaczając, że "strumień informacji o zagrożeniu" jest wciąż aktywny. - Możemy powiedzieć, że Państwo Islamskie straciło pewną część możliwości planowania ataków - powiedział rzecznik amerykańskiego departamentu obrony.
Kirby nie wykluczył kolejnych ataków przeciwko grupie.
Bezpośrednio po przeprowadzeniu uderzenia Dowództwo Centralne (CENTCOM) amerykańskiej armii mówiło w komunikacie o jednym celu ataku, "strategowi" ISIS-K. W sobotę przedstawiciele Pentagonu nie odpowiedzieli jasno na pytanie, czy wszystkie ofiary uderzenia były zamierzonymi celami, choć zaznaczyli, że nie było ofiar cywilnych. Kirby podkreślił, że USA nie wymieniały się z talibami informacjami na temat ataku.
Zamach w Kabulu
Nalot był realizacją zapowiedzi prezydent USA Joe Bidena, który obiecał Amerykanom, że sprawcy czwartkowego ataku terrorystycznego przed lotniskiem w Kabulu "zapłacą" za jego przeprowadzenie. Do przeprowadzenia zamachów przyznało się ISIS-K. W zamachach zginęło 169 Afgańczyków i 13 żołnierzy amerykańskich – poinformowała agencja AP.
Źródło: PAP