Przywódca nieudanego zamachu stanu w Burundi generał Godefroid Niyombare został aresztowany. Wszyscy uczestnicy nieudanego puczu w celu obalenia szefa państwa staną przed sądem - poinformował rzecznik prezydenta Pierre'a Nkurunzizy.
Rzecznik Gervais Abayeho powiedział agencji Reutera, że przywódca puczu został aresztowany, a nie poddał się dobrowolnie. Dodał, że prezydent Nkurunziza, który nie przebywał w kraju, gdy rozpoczął się pucz, jest w drodze do stolicy Burundi, Bużumbury. Wcześniej informowano o trzech aresztowanych za udział w spisku - generale policji i dwóch generałach sił zbrojnych. Wśród nich był eksminister obrony Cyrille Ndayirukiye; Niyombare nadal jednak przebywał na wolności. Według agencji AFP autorzy przewrotu mieli zapowiedzieć, że się poddają.
Poddanie się rebeliantów potwierdził AFP ich rzecznik Venon Nabaneze: - Poddaliśmy się, złożyliśmy broń, zadzwoniliśmy do ministra bezpieczeństwa publicznego i ministra obrony, by powiedzieć im, że nie jesteśmy już uzbrojeni. ONZ szacuje, że od początku kryzysu w Burundi uciekło stamtąd ponad 105 tysięcy ludzi, którzy znaleźli schronienie w sąsiednich krajach. Większość, ponad 70 tys., uciekła do Tanzanii. W środę Niyombare, którego w lutym prezydent Nkurunziza zdymisjonował ze stanowiska szefa wywiadu, ogłosił, że obalił szefa państwa, ponieważ wbrew konstytucji ubiegał się o trzecią kadencję. Niyombare obwieścił też, że zdymisjonował rząd i pracuje z przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego nad utworzeniem rządu tymczasowego. Prezydent był w tym czasie w Tanzanii na spotkaniu z przywódcami państw regionu, poświęconym politycznemu kryzysowi w Burundi.
Chaos w stolicy
W centrum Bużumbury dochodziło w czwartek do wymiany ognia między żołnierzami lojalnymi wobec prezydenta, którzy strzegą państwowej rozgłośni RTNB, a siłami popierającymi generała Niyombare. W piątek poinformowano o co najmniej jednej ofierze śmiertelnej w stolicy; według świadków mężczyzna został zastrzelony przez policję. W zamieszkach ulicznych, które przed ponad dwoma tygodniami wybuchły w Bużumburze w związku z planami prezydenta, zginęło ponad 20 osób. USA i UE skrytykowały Nkurunzizę za zamiar ponownego kandydowania. Burundi, była kolonia belgijska w środkowej Afryce, jest niepodległe od 1962 roku. Od tego czasu kraj był wielokrotnie wstrząsany konfliktem na tle etnicznym - walkami między stanowiącymi większość Hutu a mniejszością Tutsi. Szacuje się, że w sumie konflikt ten pochłonął ok. 300 tys. ofiar śmiertelnych. W 2000 roku w Tanzanii zawarto porozumienie pokojowe w obecności ówczesnego prezydenta USA Billa Clintona.
Autor: fil\mtom / Źródło: Reuters