- Wizerunek Michaela Mallinsona jako domniemanego sprawcy zabójstwa udostępniła strona podszywająca się pod kanał informacyjny.
- 77-letni Kanadyjczyk przyznał, że to "szokujące", jak szybko "czyjeś zdjęcie oraz imię i nazwisko mogą się rozprzestrzenić" w internecie.
- Mężczyzna usunął konto w mediach społecznościowych, lecz zdążył przed tym dostać wiele bolesnych wiadomości. Mówi, że czuje się "pokrzywdzony".
- Jak podkreślił "New York Times", gdy media pracują nad weryfikacją informacji, fałszywe konta wypełniają "pustkę informacyjną" i publikują fałszywe, szybko rozprzestrzeniające się w sieci posty.
Michael Mallinson, 77-latek z Toronto, był w trakcie drzemki, gdy odebrał telefon od córki. Poinformowała go, że jego zdjęcie krąży w sieci jako domniemanego zabójcy znanego amerykańskiego aktywisty. Charlie Kirk 10 września zginął od postrzału podczas wystąpienia na uniwersytecie w Utah.
Poczuł "szok i przerażenie"
Kanadyjczyk przyznał, że poczuł "szok i przerażenie". Po raz pierwszy usłyszał o śmierci Charliego Kirka, oraz że został wmieszany w sprawę zabójstwa. Jak mówił w rozmowie z "The New York Times", "jego stopa nigdy nie stanęła w Utah". Jak doszło do tego, że mieszkający niemal trzy tysiące kilometrów od miejsca zdarzenia starszy mężczyzna został uznany za sprawcę i, według słów kanadyjskiej stacji CBC, znalazł się w środku "politycznej burzy"? Pomyłka wynikała najwyraźniej z jego fizycznego podobieństwa do pierwszej osoby, którą zatrzymali funkcjonariusze. To wystarczyło, by w kilka godzin fałszywie zidentyfikowano go jako zabójcę.
Wpis został udostępniony tysiące razy, również w Polsce
Jak ustaliło CBC, zdjęcie mężczyzny zostało prawdopodobnie udostępnione po raz pierwszy przez konto podszywające się pod kanał informacyjny z Nevady, Fox Reno 11. Widniało tuż obok mężczyzny w niebieskiej koszuli i z podobną do Mallinsona fryzurą - post wskazywał go jako demokratę z Utah, domniemanego sprawcę. Wpis rozprzestrzenił się w mediach społecznościowych, został udostępniony tysiące razy. Również w Polsce.
Pod oryginalnym postem Michaela Mallinsona nazywano "skrajnie lewicowym ekstremistą" lub "czystym złem". Jak ustalił "New York Times", jeden z postów, w którym użytkownik portalu X twierdził, że to Mallinson oddał śmiertelny strzał i jest zarejestrowanym demokratą, uzyskał prawie trzy miliony wyświetleń.
77-latek, zgodnie z radą córki, usunął konto w mediach społecznościowych. Zanim jednak to zrobił, otrzymał wiele wiadomości od ludzi w odpowiedzi na swój rzekomy udział w zamachu. Przyznał, że dezaktywacja konta w internecie była "trudną decyzją", bo pracuje jako rzecznik pacjentów cierpiących na rzadką i bolesną postać zapalenia stawów i straci kontakt z wieloma osobami.
Strony z dezinformacją reagują na "pustki informacyjne"
"NYT" komentuje tę historię zauważając, że ludzie po przełomowych wydarzeniach, w pośpiechu, "desperacko poszukują nowych informacji", a "ten proces może czasami prowadzić do fałszywych wniosków". Fałszywe, niepotwierdzone doniesienia potrafią szybko się rozprzestrzenić - tak było w tym przypadku. Wiele stron publikuje dezinformacje, by poprawić swoje wyniki wyszukiwania i zarobić na wyświetleniach reklam. Rzeczniczka Sinclair Broadcast Group, właściciela filii Fox w Nevadzie, powiedziała, że konto, które udostępniło post, "podszywa się pod ich stację". Próbują doprowadzić do jego zamknięcia.
Takie strony - zauważa amerykański dziennik - szybko reagują na "pustki informacyjne", nim media zdążą zweryfikować informacje. Tak jak w przypadku 77-latka z Kanady. Michael Mallinson przyznał, że to "szokujące", jak szybko "czyjeś zdjęcie oraz imię i nazwisko mogą się rozprzestrzenić". Mówił, że czuje się "pokrzywdzony". Być może rozważy "pozwanie osób lub stron internetowych, które rozpowszechniały kłamstwo, jeśli dalej będzie krążyło po sieci".
Autorka/Autor: zeb//az
Źródło: New York Times, CBC
Źródło zdjęcia głównego: CTV Network/CNN