Wyszedł z pracy "i poszedł zrobić to, co zrobił". Tak wyglądał poranek zamachowca z Tunisu


Na śniadanie były daktyle, warzywa i oliwa z oliwek. Potem chwila rozmowy z rodziną, pożegnanie nie różniące się niczym od tylu wcześniejszych i wyjście do pracy w agencji turystycznej. Tak przynajmniej myślała w środowy poranek rodzina Yassine’a Abidiego - jednego z zamachowców z Tunisu. Trzy dni po zamachu, którego ofiarami padły 24 osoby, w tym trzech Polaków, reporter agencji Reutera rozmawiał z krewnymi mężczyzny.

Yassine Abidi - typowy dwudziestokilkuletni Tunezyjczyk, od lat pracujący w agencji turystycznej, w spokojnej okolicy Omrane Superieur, z maturą zdaną po francusku. Jak mówi rodzina - nic nie wskazywało, że dokona zbrodni. Sam, zdawało się, uwielbiał Zachód. Był miłośnikiem importowanych z Europy ubrań.

Zjadł śniadanie, pożegnał się z rodziną

- Jest mi strasznie smutno z jego powodu, ale jeszcze bardziej z powodu wszystkich jego ofiar. Były niewinne i nie wiem, dlaczego zapłaciły cenę za wypaczone zrozumienie islamu - mówi w rozmowie z agencją Reutera wujek Yassine’a, Mohamed Abidi. - Ci ludzie stali się ofiarami terroryzmu, a my jesteśmy ofiarami demagogów, którzy pragną tylko śmierci - dodaje.

Jak poinformował w piątek tunezyjski rząd, Yassine Abidi i drugi z zamachowców Hatem Khachnaoui, zostali zwerbowani w ostatnim roku przez dżihadystów w jednym z meczetów. We wrześniu wyruszyli do Libii i wrócili z niej przeszkoleni w zabijaniu.

Jego rodzina o tym nie wiedziała. Yassine poinformował ich, że jedzie na dwa miesiące do miasta Sfax na północy kraju, bo tam będzie miał szkolenie związane z pracą w agencji turystycznej. To w tym okresie musiał wyruszyć do Libii.

Pytani przez dziennikarza agencji Reutera o to, jak się zachowywał w domu po powrocie do Tunisu, członkowie jego rodziny mówią, że „był spokojny, nie wygłaszał konserwatywnych poglądów fanatyków islamu i nigdy na przykład nie narzekał na to, że w domu jego wuja spożywano alkohol”.

"O 10.00 poprosił o przerwę i poszedł zrobić to, co zrobił"

- Był zawsze pogodny. Razem tańczyliśmy na rodzinnych weselach. Nie był twardogłowym salafitą - wspomina jego kuzyn Hanen.

Salafizm to XIX-wieczny ruch reformatorski postulujący powrót do „korzeni’ islamu. Z tego ruchu wywodzi się współczesny islamski fundamentalizm. Nic nie wskazywało, że Yassine uległ tej ideologii.

- Ostatniego dnia zjadł na śniadanie daktyle, warzywa i oliwę z oliwek. Potem pojechał do pracy. O 10.00 poprosił o przerwę i poszedł zrobić to, co zrobił - dodaje kuzyn.

W ostatnim roku zaczął regularnie odwiedzać meczet. Rodzina nie widziała w tym nic dziwnego, choć robił to częściej niż zwykle, nic nie zmieniło się bowiem w jego stosunku do domowników i przyjaciół.

Nie zaczął krytykować „zdobyczy zachodniej cywilizacji”, nie mierziło go spędzanie czasu na „rozrywkach” - wskazuje jego rodzina.

- Nigdy na przykład nie zwrócił nam uwagi na to, że oglądamy telewizję - podkreśla kuzyn.

- Syn jakiego znałam nigdy nie mógłby zrobić czegoś takiego. Nie skrzywdziłby nawet ptaka - kończy rozmowę Zakia, matka Yassine’a, która w czasie całej rozmowy odezwała się tylko ten raz.

Zamach na Muzeum Bardo

W środowym ataku na parlament i największe w kraju Muzeum Bardo w Tunisie zginęło 21 zagranicznych turystów, w tym trzech Polaków, a także trzech Tunezyjczyków.

Przeprowadzenie zamachu pochwaliło Państwo Islamskie, które jest wyjątkowo aktywne w ostatnich miesiącach w sąsiadującej z Tunezją Libii.

Autor: adso//rzw/kwoj / Źródło: reuters, pap

Tagi:
Raporty: