Giulio Regeni, który w niewyjaśnionych okolicznościach zginął po torturach w stolicy Egiptu Kairze, w dniu śmierci został zatrzymany przez policję i przewieziony do jednostki kontrolowanej przez Gwardię Narodową - dowiedziała się agencja Reutera, cytując anonimowe źródła w egipskich służbach. Przeczy to oficjalnym doniesieniom władz w Kairze.
28-letni Giulio Regeni był poszukiwany od 25 stycznia. Wyszedł wtedy z domu, mówiąc, że wybiera się do znajomego w centrum miasta. Regeni robił doktorat na Uniwersytecie Cambridge. Od września mieszkał w Kairze. Jego działalność naukowa skupiała się na egipskich związkach zawodowych i ich losach po powstaniu z 2011 r., które zakończyło 30-letnie rządy prezydenta Hosniego Mubaraka.
4 lutego jego zwłoki zostały znalezione. Półnagie ciało było porzucone w rowie przy autostradzie prowadzącej z Kairu do Aleksandrii. Obrażenia wskazywały, że przed śmiercią był torturowany.
Zatrzymanie i zniknięcie
Agencja Reutera, która prowadzi w tej sprawie dziennikarskie śledztwo dotarła do źródeł w egipskiej agencji wywiadowczej i policji, które potwierdziły jej, że przed śmiercią Włoch został zatrzymany przez miejscowych funkcjonariuszy.
Egipskie władze twierdziły w pierwszych tygodniach, że mężczyzna zginął potrącony przez samochód. Później zmieniły wersję wydarzeń tłumacząc włoskim władzom oraz rodzinie 28-latka, że został on porwany przez gang udający policjantów.
Śledztwo Reutera przeczy wszystkim oficjalnym informacjom napływającym z Kairu.
Aż sześć różnych źródeł agencji - w służbach wywiadowczych i policji - potwierdziło jej niezależnie od siebie, że 25 stycznia, w dniu zniknięcia, student został zatrzymany przez funkcjonariuszy w mundurach. Trzy niezależne źródła potwierdziły następnie, że Włoch i jeden Egipcjanin zatrzymany razem z nim, zostali zabrani przez białego minibusa z policyjnymi rejestracjami na komendę Izbakiya blisko centrum Kairu.
Kolejne anonimowe źródło powiedziało dziennikarzom, że "pamięta Włocha" przetrzymywanego tam "pół godziny". Po tym czasie miał on zostać zabrany do kwatery Gwardii Narodowej Lazoughli. Co stało się później, nie wiadomo.
Tortury wskazują na działania służb
24 marca egipskie władze poinformowały o odkryciu torby z rzeczami, telefonem i paszportem Włocha po strzelaninie z jednym z gangów, którego członkowie wiele razy w przeszłości udawali policjantów. Włoskie władze zaprotestowały jednak stwierdzając ponad wszelką wątpliwość, że nie wierzą, by ich obywatel został uwikłany w jakiekolwiek przestępstwo i stał się ofiarą gangu. Agencja Reutera zwraca uwagę na to, że władze w Rzymie poprosiły władze w Kairze o przekazaniu im wszystkich billingów z telefonu, otrzymały jednak odpowiedź, że byłoby to pogwałceniem prawa i nie jest to możliwe.
Tymczasem pytany o obrażenia, jakie znaleziono na zwłokach studenta, "doświadczony patolog sądowy" powiedział agencji Reutera, że z dokumentów wynika, że miał on "złamanych siedem żeber, ślady poparzeń dokonanych w wyniku wstrząsów elektrycznych na penisie, ślady uderzeń na całym ciele" i przeżył "wylew krwi do mózgu". Zginął zaś po "gwałtownym uderzeniu w głowę".
Zapytane o ten rodzaj obrażeń organizacje praw człowieka działające w Egipcie, m.in. Egipska Komisja Praw i Wolności oraz miejscowy wydział Amnesty International stwierdziły, że są to obrażenia, które ich przedstawiciele wielokrotnie widzieli u osób poddanych torturom przez miejscowe służby.
Zajmowanie się związkami zawodowymi w Egipcie z pewnością zwróciło uwagę służb w Kairze - dodaje Reuters. Powołuje się przy tym na anonimowego "urzędnika Gwardii Narodowej średniego szczebla", który powiedział agencji, że "każda taka osoba przybywająca do kraju jest przedmiotem ich zainteresowania".
Jak pisze Reuters, wynika to z faktu, że związki zawodowe w Egipcie są obecnie jedynym źródłem niepokojów władzy względem obywateli. Z ich łona wywodzą się osoby, które najwyraźniej - i jako właściwie ostatnie w kraju - sprzeciwiają się wspieranemu przez wojsko reżimowi.
Autor: adso\mtom / Źródło: Reuters