To jedna z najbardziej tajemniczych katastrof lotniczych w historii. W 1996 roku Boeing 747 kilka minut po starcie z nowojorskiego lotniska JFK wpadł do Atlantyku. Zginęło 230 osób - wszyscy, którzy byli na pokładzie. Według oficjalnej wersji, przyczyną był wybuch paliwa. Ale teraz pojawiły się głosy, że FBI zataiło dowody w tej sprawie i że katastrofa wcale nie była zwyczajnym wypadkiem.
Teorii dotyczących przyczyny katastrofy lotu TWA-800 było co najmniej kilkanaście. Według tej oficjalnej, w skutek spięcia w przewodach wybuchł zbiornik paliwa. Według innych - samolot został zestrzelony przez zabłąkaną rakietę amerykańskiej marynarki wojennej. Choć śledczy znaleźli na wraku śladowe ilości materiałów wybuchowych i zebrali relacje świadków o smudze dymu, nie potwierdzili takiej wersji wydarzeń. Teraz sześć z kilkuset osób, które badały katastrofę, udzieliło wywiadu, w którym rzekomo odsłaniają nowe, zatajone przez służby informacje. Są zdania, że FBI mataczyło w śledztwie i usuwało dowody. Rozmowa ma zostać wyemitowana w lipcu przez jedną z amerykańskich telewizji kablowych. Może rzucić na katastrofę zupełnie nowe światło. Źródło wybuchu miało znajdować się na zewnątrz, a nie wewnątrz samolotu - co miałoby potwierdzać wersję o rakiecie.
"To stek bzdur"
Nie wszyscy jednak w to wierzą. - Czekali 17 lat na emerytury, a potem stali się wielkimi informatorami mediów. To stek bzdur - tak o sześciu ekspertach mówi w rozmowie z CNN James Kallstrom, były śledczy FBI i szef zespołu badaczy katastrofy TWA-800. - Twierdzą, że przez 17 lat ktoś ich uciszał? Nie wierzę w to. Robią tylko szum wokół filmu - dodaje Mary Schiavo, była śledcza Departamentu Transportu. Te słowa nie robią wrażenia na twórcach filmu. Co więcej, wystąpili oni właśnie o wznowienie prac komisji badającej katastrofę. Ta ma 60 dni na odpowiedź.
Autor: jk//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24