Myślę, że wybrano właśnie taką formę, żeby sprawdzić, jaka będzie reakcja społeczeństwa na te wyniki - powiedział w "Faktach po Faktach" dziennikarz Andrzej Poczobut, działacz mniejszości Polskiej na Białorusi, który skomentował sondaż exit poll po dzieisjszych wyborach prezydenckich. Paweł Kowal z Koalicji Obywatelskiej stwierdził, że podane wyniki głosowania "bardzo trudno wziąć na poważnie".
Alaksandr Łukaszenka według państwowego sondażu exit poll zdobył 79,7 procent głosów w niedzielnych wyborach prezydenckich, a jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska - 6,8 procent.
Sytuację wokół wyborów prezydenckich komentowali w "Faktach po Faktach" dziennikarz Andrzej Poczobut, działacz mniejszości Polskiej na Białorusi oraz poseł Koalicji Obywatelskiej Paweł Kowal, były sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Poczobut, z którym nie udało się połączyć przez internet, przekazał telefonicznie, że "można mówić o częściowym blokowaniu internetu na Białorusi". - Szef Rady Bezpieczeństwa Białorusi zapowiadał takie działania, że w wypadku, jeśli opozycja będzie podejmować to mogą wyłączyć internet - stwierdził.
Zdaniem Poczobuta, takie działanie "ma utrudnić koordynację działań pomiędzy różnymi grupami, które będą teraz protestować". - Białoruskie portale napędzały falę protestującą, ludzie umawiali się w internecie, gdzie i w jaki sposób protestują. Teraz zostali pozbawieni tej możliwości - powiedział.
"Oczywiste, że ten exit poll nie ma nic wspólnego z rzeczywistym stanem rzeczy na Białorusi"
Dziennikarz oceniał, że wyniki państwowego sondażu exit poll będą zbliżone do oficjalnych wyników. - Myślę, że wybrano właśnie taką formę, żeby sprawdzić, jaka będzie reakcja społeczeństwa na te wyniki. Oczywiste, że ten exit poll nie ma nic wspólnego z rzeczywistym stanem rzeczy na Białorusi, co cała kampania wyborcza pokazała - ocenił Poczobut.
Gość "Faktów po Faktach" przyznał, że przeprowadzający sondaż Białoruski Komitet Organizacji Młodzieżowych to "de facto prorządowa organizacja, a de iure jest niezależna od władz". - Właśnie taką formą wybrali, żeby wrzucić te liczby do świadomości publicznej - dodał.
Kowal: dzisiejsze głosowanie bardzo trudno wziąć na poważnie
Paweł Kowal ocenił, że przed tymi wyborami "nie było ani normalnej kampanii wyborczej, ani możliwości, żeby kandydaci, którzy mieli realne poparcie społeczne i mieli szansę wręcz wygrać z Łukaszenką, wystartowali". - W tym przypadku nie było też normalnego głosowania - dodał.
Poseł Koalicji Obywatelskiej przyznał, że "dzisiejsze głosowanie, w cieniu nacisków, wyłączania internetu, tłumienia demonstracji i wieców wyborczych głównej konkurentki urzędującego prezydenta, pani Cichanouskiej, bardzo trudno wziąć na poważnie".
- Kluczowa jest jedna sprawa. Doszło do czegoś zupełnie nowego w historii Białorusi, pierwszy raz od 2006 roku i jeansowej rewolucji, doszło do bardzo dużej mobilizacji społecznej. Ludzie wyszli na ulice, doszło do absolutnie nieoczekiwanej skali poparcia na wiecach i w innych różnych formach dla Cichanouskiej - mówił Paweł Kowal.
Gość "Faktów po Faktach" stwierdził, że "widać było strach we władzach białoruskich, jeśli chodzi o to, jaki to może dać efekt".
Źródło: TVN24