Wszystkie choroby prezydenta


Miał być raport, jest zaledwie skromna notatka - z szumnych zapowiedzi rządu o publikacji dokumentu na temat stanu zdrowia Donalda Tuska urodziło się zaledwie kilka zdań. Prezydent Lech Kaczyński zarzeka się, że o swoim zdrowiu nie powie nic. A jak to wygląda w innych krajach?

Dla ukazania dwóch zupełnie odmiennych podejść do problemu zdrowia najważniejszych osób w państwie, wybraliśmy dwa przykłady - Stany Zjednoczone i Francję. W żadnym z nich nie ma prawnego obowiązku publikowania raportów o zdrowiu prezydenta czy premiera, praktyka jednak jest zupełnie odmienna.

Amerykanie wychodzą z założenia, że im więcej wiedzą o polityku, tym bardziej wydaje się im on uczciwy. Tak więc w myśl zasady, że tylko ten ma tajemnice, kto ma coś na sumieniu, amerykańscy wyborcy oczekują od swoich polityków pełnej szczerości.

Jak co roku w Waszyngtonie...

Prezydent USA wychodzi im naprzeciw i corocznie publikuje raport o swoim zdrowiu. Każdy Amerykanin może się z takiego dokumentu dowiedzieć, jakie prezydent zażywa lekarstwa, jakie przeszedł operacje, czy pije i pali, a nawet jak często biega ze swoim psem.

Dzięki tej niezwykłej otwartości cały świat dowiedział się m.in., że George W. Bush przeszedł chorobę podobną do boreliozy, omal nie zadławił się precelkiem i ma lekki uraz łydki, którego nabawił się w młodości.

Bush jest w świetnej kondycji

Z ostatniego raportu z 2007 r. możemy się również dowiedzieć, że amerykański prezydent jest w świetnej kondycji fizycznej, codziennie je witaminy, nie pije alkoholu (chociaż przyznał się, że w przeszłości "miał kłopoty z piciem"), nie stroni od kawy i "okazjonalnie" pali papierosy.

Dodatkowo, jeśli napoje gazowane to tylko dietetyczne, a przede wszystkim sport - sześć razy w tygodniu jogging albo jazda na rowerze. To wszystko sprawia, że w kategorii „ryzyko zachorowania na chorobę wieńcową” Bush ma wpisane “niskie/bardzo niskie".

Pretendenci też nie mają problemów

W Ameryce w obowiązku publicznej spowiedzi czują się również kandydaci na prezydenta, wśród nich oczywiście tegoroczni konkurenci John McCain i Barack Obama. Republikanin zdradził np., że w przeszłości walczył z rakiem skóry i ma małe kamienie nerkowe - o cierpieniach i urazach jakich doznał podczas pobytu w wietnamskiej niewoli wiedzieli już wszyscy - ale według badania 71-letni senator, biorąc pod uwagę historię swojego życia, ma się rewelacyjnie.

Po oświadczeniu McCaina na reakcję Obamy trzeba było czekać tylko tydzień. Wówczas USA obiegła kolejna dobra wieść - Demokrata jest w znakomitej formie. Co prawda w przeszłości Obama palił papierosy, ale obecnie żuje już tylko nikotynowe gumy. Nie grozi mu nawet rak prostaty, na którego zmarł jego dziadek.

Jednym słowem George W. Bush, John McCain i Barack Obama czują się świetnie, a Amerykanie czują się równie świetnie z powodu, że o tym wiedzą. Ale nie zawsze tak było.

Kennedy nie był taki szczery

Zanim nadeszła era wszechogarniającej przejrzystości życia amerykańskich polityków lub, jak chcą niektórzy, nieopisanego wścibstwa mediów i społeczeństwa, sprawy wyglądały zupełnie inaczej. Np. wielbiony przez Amerykanów John F. Kennedy najzwyczajniej w świecie kłopoty zdrowotne ukrywał.

Do niedawna niewiele osób wiedziało, że JFK nie tylko nosił gorset ortopedyczny, ale każdego dnia łykał ogromne ilości środków przeciwbólowych. Tajemnica była tak wielka, że klan Kennedych informacje o dolegliwościach największego z rodu ukrywał wiele lat po jego tragicznej śmierci.

Francuzi żyją w niepewności i dobrze im z tym

W poglądach na publiczne ogłaszanie stanu zdrowia prezydenta Kennedym przyklasnęliby z pewnością Francuzi. W ich politycznej kulturze samo wspomnienie o pomysłach podobnych do propozycji Janusza Palikota budzi grymas niesmaku.

Francuzi uważają, że nawet prezydent ma prawo do prywatności. Skoro przez lata nie bulwersowały ich nawet kochanki kolejnych szefów państwa, to doprawdy dlaczego mieliby przejąć się ich urazami i chorobami.

Prezydentom było to zdecydowanie na rękę. Dopiero po śmierci Georgesa Pompidou w 1974 r. pojawiły się nieśmiałe głosy o ujawnianiu stanu zdrowia głowy państwa. Francuzi poczuli się bowiem trochę oszukani, gdy okazało się, że Pompidou zmarł na chłoniaka, podczas gdy oficjalne deklaracje mówiły o zwykłej grypie.

Raporty były, ale nieprawdziwe

Chęć poznawcza Francuzów nie okazała się jednak zbyt silna i żądania nielicznych ucichły. Dopiero w 1981 r. ówczesny kandydat na prezydenta Francois Mitterand zobowiązał się do ujawnienia raportu o stanie własnego zdrowia. I słowa dotrzymał.

Tyle, że Pałac Elizejski przez kolejne 10 lat publikował... fałszywe raporty. Dzięki temu przez lata nad Sekwaną nie wiedziano, że prezydent walczy z rakiem prostaty, który ostatecznie pokonał go w 1996 r.

Następca Mitteranda Jacques Chirac przynajmniej nie kłamał. Chociaż również zobowiązał się do publikowania raportów zdrowotnych, to nie opublikował ani jednego. Nicolas Sarkozy o swoim zdrowiu nie wspomina, ale Francuzi widząc go ze swoją nową żoną mogą być pewni, że wszystko jest w najlepszym porządku.

Polacy nie chcą wiedzieć

A Polacy? Podzielają opinię Francuzów - 70 proc. rodaków nie jest zainteresowanych raportem o stanie zdrowia prezydenta. Tylko 27 proc. ankietowanych jest innego zdania.

Prezydent Lech Kaczyński uważa, że stan jego zdrowia jest tylko i wyłącznie jego prywatną sprawą.

Źródło: tvn24.pl, policja KSP