Szefowa australijskiego rządu Julia Gillard ewakuowała się w pośpiechu w eskorcie ochrony z restauracji w Canberze, którą zaatakował wściekły tłum podający się za obrońców praw Aborygenów.
Rozwścieczeni Australijczycy protestowali przeciwko obchodom Dnia Australii, upamiętniającego przybycie na ten kontynent pierwszych brytyjskich osadników.
Demonstranci szturmowali wejście do budynku, w której premier Gillard spotkała się z przywódcą opozycji Tony Abbottem. Krzyczeli "Hańba!" i "Rasiści!".
Ucieczka w popłochu
Kiedy Gillard wyszła, otoczona szczelnym kordonem policji i ochroniarzy, nastąpił atak. Premier niemal siłą została wepchnięta na tylne siedzenie limuzyny i błyskawicznie odjechała z miejsca zdarzenia.
Później, na konferencji prasowej powiedziała: "Czuję się dobrze. Jedyna rzecz, która mnie złości to to, że zostało zakłócone wspaniałe święto wspaniałych ludzi".
Źródło: PAP