Odpowiedzialny za Grupę Wagnera Jewgienij Prigożyn przyznał, że jego najemnicy nie są w stanie przełamać ukraińskiej obrony w Bachmucie w obwodzie donieckim - ocenił w najnowszym raporcie amerykański Instytut Studiów nad Wojną. Jak dodano, związany z Władimirem Putinem biznesmen stara się obarczyć za to winą rosyjskie ministerstwo obrony.
Amerykański Instytut Studiów nad Wojną przypomniał, że według Jewgienija Prigożyna operacje ofensywne Grupy Wagnera są okupione wysokimi stratami w ludziach, ponieważ "każdy dom w Bachmucie jest 'fortecą', Ukraińcy mają linie obronne co 10 metrów, a siły rosyjskie muszą zdobywać budynek po budynku".
W ocenie ISW jest to znaczący zwrot w wypowiedziach Prigożyna, który po raz pierwszy powiedział, że Grupa Wagnera w Bachmucie nie posuwa się do przodu.
Retoryka Prigożyna jest prawdopodobnie ukierunkowana na to, by niepowodzeniami Grupy Wagnera w zajęciu Bachmutu obarczyć rosyjski resort obrony i rosyjski przemysł zbrojeniowy, a tym samym uwolnić się od odpowiedzialności za niepowodzenia - ocenili analitycy ISW. Najemnicy mieli powiedzieć Prigożynowi, że nie byli w stanie przebić się przez ukraińskie linie w Bachmucie z powodu niewystarczającej liczby pojazdów opancerzonych i amunicji.
Prigożyn, zwany "kucharzem Putina", jest biznesmenem blisko związanym z prezydentem Rosji. Zasłynął m.in. jako właściciel firmy dostarczającej catering na Kreml, a także nieformalny patron internetowych farm trolli.
Wewnętrzna krytyka ze strony blogerów
W najnowszym opracowaniu ISW zwrócił też uwagę na narastającą w Rosji wewnętrzną krytykę ze strony opiniotwórczych blogerów. Jeden z nich stwierdził, że propozycje ministra obrony Siergieja Szojgu dotyczące utworzenia pięciu nowych dywizji artylerii oraz niedawne utworzenie dywizji artylerii w 2. Korpusie Armijnym Ługańskiej Republiki Ludowej (LNR) będą marnotrawstwem personelu i amunicji, jeśli rosyjskie ministerstwo obrony będzie szkolić wyłącznie artylerzystów.
Inny bloger argumentuje, że skierowanie czołgisty lub artylerzysty do służby w charakterze zwykłego żołnierza piechoty jest zbrodnią, jakiej nie popełniali nawet radzieccy dowódcy w najtrudniejszych dla ZSRR miesiącach II wojny światowej w 1941 roku. Porównał obecną sytuację do wydarzeń z 2015 roku, kiedy to skierowanie artylerzystów do oddziałów piechoty w operacji zdobycia Debalcewa w obwodzie donieckim doprowadziło do śmierci 80 procent składu osobowego i przekonuywał, że dowódcy, którzy podejmują takie decyzje, powinni odpowiadać karnie - napisali analitycy.
ISW podkreślił też, że krytyka rosyjskiego resortu obrony ze strony blogerów nasila się w związku ze źle przeprowadzoną mobilizacją, co przekłada się na niezdolność rosyjskiej armii do osiągnięcia jakiegokolwiek sukcesu operacyjnego w Ukrainie.
Źródło: PAP