"Washington Post" ocenił, że przygotowania, podjęte przez ukraińską armię przed rosyjską inwazją, okazały się kluczowe dla odparcia ataku w pierwszej fazie wojny. Dziennik opisał też w nieznanych dotąd szczegółach sytuację prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i jego otoczenia w pierwszych dniach po ataku Rosji.
Według dziennika "Washington Post", który oparł swój tekst na rozmowach z ponad setką rozmówców w Ukrainie i USA, kluczowymi decyzjami przed rosyjską inwazją okazało się m.in. rozproszenie ukraińskich sił, w tym obrony powietrznej, samolotów oraz artylerii i wycofanie ich z największych baz.
- Kierownictwo państwa mówiło, że nie będzie wojny, ale wojsko wiedziało - powiedział mer Kijowa Witalij Kliczko. Jego zdaniem jedną z najważniejszych decyzji było rozmieszczenie jednostek artylerii, w tym armat Pion, pod Kijowem oraz ustanowienie dwóch kordonów sił broniących stolicy - jednego wewnątrz miasta, drugiego na przedmieściach - przez dowodzącego obroną Kijowa gen. Ołeksandra Syrskiego.
Jak napisał dziennik, przygotowań dokonano wbrew sceptycyzmowi ukraińskich władz na temat nadciągającej inwazji, a także w tajemnicy przed zachodnimi partnerami. Wysoki rangą oficjel USA powiedział gazecie, że USA wiedziały znacznie więcej na temat rosyjskich planów niż planów obronnych Ukrainy, co przyczyniło się do pesymistycznych ocen na temat szans Kijowa.
Jak przyznał dziennikowi minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow, był jednym z tych, którzy nie wierzyli w widmo inwazji na pełną skalę. Dodał też, że dwa dni przed ofensywą jego białoruski odpowiednik Wiktar Chrenin dał mu "słowo oficera", że rosyjskie wojska nie zaatakują Ukrainy z terytorium Białorusi. Dwa dni później Chrenin miał ponownie rozmawiać z Reznikowem, tym razem przekazując mu propozycję ze strony rosyjskiego ministra Siergieja Szojgu, by złożył kapitulację.
"Jestem gotowy, by przyjąć kapitulację strony rosyjskiej" - miał odpowiedzieć Reznikow.
"Washington Post" o kluczowej bitwie
Niektóre z kluczowych punktów obrony były słabo przygotowane na rosyjski atak. Było tak w przypadku lotniska w Hostomlu pod Kijowem, choć jeszcze w styczniu dyrektor CIA Bill Burns miał ostrzec prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, że Hostomel będzie jednym z pierwszych i kluczowych celów Rosjan. W rezultacie lotniska bronił niewielki oddział złożony głównie z żołnierzy poborowych, a Rosjanie zdołali mimo strat zająć przyczółek. Późniejszy kontratak i zniszczenie pasów startowych uniemożliwiło jednak sprowadzenie większych sił oraz przebicie się z lotniska do Kijowa.
Według gazety jedna z kluczowych bitew, która powstrzymała wejście Rosjan do stolicy, rozegrała się we wsi Moszczun tuż przy granicy miasta, gdzie Ukraińcy odpierali zmasowane ataki wojsk rosyjskich przez kilka dni. Ważna okazała się też decyzja o zalaniu terenów nad rzeką Irpień. Operacji wysadzenia systemu tam i śluz za rosyjskimi liniami mieli dokonać ukraińscy komandosi.
- Woda zalała Rosjan, a później znaleźliśmy miejsce, gdzie żołnierze rosyjskiej piechoty morskiej musieli zdjąć swoje kamizelki kuloodporne i pływać, by przeżyć - powiedział gen. Syrski.
"Szło około 30 grup bojowych. Jedna brygada je powstrzymała"
Z artykułu wynika, że dużą rolę w obronie Kijowa i Czernihowa odegrali też ochotnicy i wojska obrony terytorialnej, którzy w dużej liczbie stanęli do walki z najeźdźcami. W wielu przypadkach decyzje i rozkazy wydawali dowódcy niższej rangi, bo Rosjanie skutecznie zagłuszali i zakłócali systemy komunikacji.
Do powstrzymania Rosjan przyczyniła się też ukraińska taktyka spychania kolumn rosyjskich pojazdów na wąskie drogi, gdzie były łatwym celem dla ukraińskich oddziałów.
"Tym podejściem szło około 30 grup bojowych. Jedna ukraińska brygada powstrzymała je wszystkie. Nie wiem, kto był jej dowódcą, ale całkowicie ją zatrzymał" - powiedział przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów sił zbrojnych USA generał Mark Milley, opisując sytuację pod Czernihowem.
Nieznane szczegóły o postawie Zełenskiego i jego otoczenia
Gazeta opisała też w nieznanych dotąd szczegółach sytuację prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i jego otoczenia. Według "WP" od początku otoczenie Zełenskiego, a także część zachodnich partnerów przekonywała go do opuszczenia Kijowa. Część doradców Zełenskiego początkowo nie wierzyła też - w ślad za zachodnimi przewidywaniami - że ukraińskie siły będą w stanie utrzymać stolicę. Szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksij Daniłow miał powiedzieć Zełenskiemu, że wszyscy partnerzy Ukrainy dawali jej "prawie zero szans" na powodzenie.
"Nie otrzymamy wiele pomocy w pierwszych dniach, bo oni będą obserwować, jak będziemy w stanie bronić kraju. Może nie chcą, żeby duża ilość broni wpadła w ręce Rosjan" - miał powiedzieć Daniłow.
Mimo pesymistycznych prognoz Zełenski miał opierać się sugestiom o ewakuacji z Kijowa, uważając, że spowoduje to zapaść państwa. - Nie chcę umrzeć, tak jak wszyscy. Ale wiem na pewno, że jeśli o tym będę myśleć, to już jestem martwy - powiedział przywódca.
Zełenski miał jednocześnie zadeklarować w rozmowach z zachodnimi przywódcami, że jest gotowy ustąpić ze stanowiska, jeśli powstrzyma to przelew krwi. Ukraiński prezydent miał podejrzewać, że część jego rozmówców liczyła na szybki koniec wojny i kapitulację Kijowa.
Szef administracji prezydenta Andrij Jermak miał z kolei motywować zachodnich przywódców do pomocy Ukrainie, wysyłając im - m.in. doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake'owi Sullivanowi - SMS-y ze zdjęciami zabitych dzieci i zniszczonych domów. - 90 procent ludzi, którzy je dostali, reagowali. Potem oddzwaniali i zaczęli robić jeszcze więcej - powiedział Jermak.
Źródło: PAP