Międzynarodowe Siły Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) uzyskały od Rady Bezpieczeństwa ONZ mandat na kolejny rok prowadzenia operacji w Afganistanie. Z informacji płynących z Białego Domu wynika, że w czasie tego roku amerykański kontyngent wojenny urośnie w siłę.
Źródła w administracji prezydenta Baracka Obamy ujawniły bowiem, że gen. Stanley McChrystal, dowódca sił ISAF w Afganistanie i zarazem dowódca wojsk USA w tym kraju, jest zdania, że do osiągnięcia przewagi militarnej w Afganistanie niezbędnych będzie minimum 40 tys. dodatkowych żołnierzy.
Według tych źródeł, taki wniosek zawarł McChrystal w rekomendacjach przesłanych prezydentowi.
Więcej wojsk
Podobną rekomendację wydała też, chociaż nieco bardziej oględnie, Rada Bezpieczeństwa, która wezwała kraje członkowskie do wzmocnienia tych sił żołnierzami i sprzętem wojskowym.
Brytyjski ambasador w ONZ John Sawers zaprzeczył jednak, aby było to równoznaczne z apelem o skierowanie do Afganistanu nowych oddziałów wojskowych.
Wysłać 40 tys. żołnierzy?
Wątpliwości co do sensu wysyłania dodatkowych wojsk mają też sami Amerykanie. W Waszyngtonie toczą się bowiem zacięte spory czy wysyłać więcej żołnierzy do Afganistanu, aby opanować coraz trudniejszą sytuację wojskową, czy zmniejszyć ich liczbę i skupić się na zwalczaniu bojówek Al Kaidy w różnych rejonach świata.
Obserwatorzy są zgodni, że kwestia afgańska może być kluczowa dla całej prezydentury Obamy, zarówno w wymiarze wewnętrznym jak i międzynarodowym.
100 tys. wojsk ISAF
Obecnie w Afganistanie jest ok. 65 tys. żołnierzy amerykańskich (ze 100 tys. sił ISAF), a do końca roku kontyngent ma się zwiększyć do 68 tys.
Ich sytuacja jest coraz trudniejsza wobec nasilającej się aktywności talibów, którzy teraz dokonują ataków nawet w rejonach poprzednio uznawanych za względnie bezpieczne. Obecnie ataki zdarzają się nawet w Kabulu, co poprzednio należało do rzadkości.
Źródło: PAP