Włoskie media opisują konflikt, jaki narodził się pomiędzy lekarzami ze szpitala w Bolonii i rodzicami dwuletniego chłopca z pobliskiej Modeny. Dziecko czeka poważna operacja kardiologiczna, ale matka i ojciec stawiają medykom warunek: krew, jaka zostanie użyta do transfuzji, nie może pochodzić od osób, które zaszczepiły się przeciw koronawirusowi. Lekarze zwrócili się ze sprawą do sądu.
Chłopiec przebywa w szpitalu Sant'Orsola-Malpighi w Bolonii. Jest pod opieką tamtejszych lekarzy już od stycznia. Ma poważne problemy kardiologiczne i czeka go operacja serca. "Rodzice zaznaczyli już na wstępie, że w żadnym wypadku nie zgodzą się, aby w czasie przyszłych zabiegów z udziałem ich syna używano krwi od dawców, którzy szczepili się przeciwko SARS-CoV-2" - czytamy w dzienniku "La Gazzetta di Modena", który jako pierwszy opisał tę historię.
Rodzice postanowili na swój sposób "pomóc" i podsunąć inne rozwiązanie: na własną rękę znaleźli grupę ponad 40 niezaszczepionych osób, które zgłosiły się jako chętne do oddania krwi ich dziecku. Lekarze nie przystali na taką propozycję i ostatecznie sprawa trafiła do sądu w Modenie.
Protestują z obawy o zdrowie dziecka i ze względów religijnych
Sędzia rozpoznawał ją w poniedziałek po południu. "Medycy podkreślali, że z operacją nie należy zwlekać, powinno się rozpocząć przygotowania do zabiegu w trybie pilnym. Schorzenie dziecka jest na tyle poważne, że im szybciej będzie można interweniować, tym lepiej" - relacjonuje dziennik "La Repubblica".
Ojciec i matka chłopca tłumaczyli z kolei, skąd wzięły się ich zastrzeżenia. "Obawiają się, że szczepionki mogą zaszkodzić dziecku" - czytamy dalej w artykule "Repubbliki". "Odmawiają użycia krwi osób zaszczepionych również ze względów religijnych. Należy jednak dodać, że nigdy nie sprzeciwiali się leczeniu syna" - powiedział dziennikarzom zgromadzonym w sądzie Ugo Bertaglia, adwokat rodziców chłopca.
Ostatecznie sędzia podzielił zdanie pracowników szpitala i ocenił, że "krew, jakiej używają do transfuzji, jest całkowicie bezpieczna dla pacjentów" - relacjonuje "Repubblica". Pełnomocnik rodziców dwulatka nie poinformował jeszcze, czy będzie się odwoływał od decyzji sądu w Modenie.
"Nie mieszajmy w tę sprawę religii"
O sprawie zrobiło się na tyle głośno, że komentował ją prezes Włoskiej Krajowej Izby Lekarskiej, Filippo Anelli. Zwrócił się ze specjalnym apelem do rodziców, który opublikowały lokalne media. "Rozumiemy obawy rodziców: kiedy choruje dziecko, syn czy córka, chcemy dla niego jak najlepiej, dbamy o każdy szczegół. Prosimy jednak o wysłuchanie lekarzy, którzy się nim opiekują i z pewnością będą umieli wybrać najlepszą i najszybszą drogę do wyleczenia pacjenta, do jego powrotu do zdrowia" - napisał.
"Regulaminy, które opisują proces oddawania krwi i nie pozwalają wybrać konkretnego dawcy, zostały stworzone w interesie pacjentów, z myślą o tym, żeby wszystko przebiegało bezpiecznie" - dodał jeszcze.
W podobnym tonie wypowiada się Vincenzo De Angelis, prezes Włoskiego Centrum Krwiodawstwa. - Krew wybiera się na podstawie poziomu zgodności między dawcą a biorcą, a nie bazując na znajomości i chęci tych dwóch osób - mówi w rozmowie z portalem gazety "Il Resto del Carlino".
- Dodatkowo, krew osoby zaszczepionej może być identyczna jak krew osoby, która przeszła COVID-19 i wyzdrowiała. Tak samo może posiadać przeciwciała. To, że krew osób zaszczepionych ma inny skład, albo że bardziej krzepnie, to bzdury. Fake newsy - dodał.
Na prośbę dziennikarza portalu odniósł się do kwestii religijnych. - Nie mieszajmy w tę sprawę religii, bo to nie jej miejsce. We krwi nie płynie szczepionka, dawca przekazuje biorcy erytrocyty, leukocyty i trombocyty [krwinki czerwone, białe i płytki krwi - red.] - wytłumaczył.
Źródło: Il Resto del Carlino, La Gazzetta di Modena, La Repubblica
Źródło zdjęcia głównego: Google Earth