Trzy tygodnie po zamachu w Berlinie, w którym zginęło 12 osób, ministrowie spraw wewnętrznych i sprawiedliwości Niemiec, Tomas de Maiziere i Heiko Maas, przedstawili nowe propozycje zaostrzenia prawa. Przepisy mają umożliwić skuteczniejszą walkę z islamistami.
- Uzgodniliśmy propozycje, które zwiększą bezpieczeństwo obywateli i obywatelek Niemiec, nie ograniczając nadmiernie ich praw do wolności - powiedział Tomas de Maiziere po spotkaniu w Berlinie ze swoim kolegą z rządu.
- Zdolne do obrony państwo prawa jest najlepszą odpowiedzią na czyny i nienawiść terrorystów. W opartej na wolności demokracji nie istnieje całkowita ochrona przed terrorystycznymi zamachami. Musimy jednak uczynić wszystko, co tylko możliwe, by przypadek (Anisa) Amriego nie powtórzył się w Niemczech - oświadczył z kolei Heiko Maas.
Areszt i dozór
De Maiziere należy do CDU - partii kanclerz Angeli Merkel, a Maas jest socjaldemokratą. Oba tworzące koalicyjny rząd ugrupowania różniły się dotychczas w podejściu do kwestii bezpieczeństwa, jednak pod wpływem grudniowego zamachu terrorystycznego w stolicy kraju uzgodniły wspólny pakiet ustaw.
Jesienią w Niemczech odbędą się wybory parlamentarne i zagrożenie ze strony terrorystów będzie prawdopodobnie najważniejszym tematem w kampanii wyborczej do Bundestagu.
Zgodnie z zaproponowanymi zmianami w prawie imigranci podejrzewani o terroryzm będą mogli być przetrzymywani w areszcie do czasu ich deportacji do kraju pochodzenia, ale maksymalnie przez 18 miesięcy. Osoby uznane za zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju będą objęte dozorem elektronicznym.
Uchodźcy, którzy podadzą władzom nieprawdziwe informacje o swojej tożsamości, zostaną zobowiązani do przebywania w wyznaczonym miejscu, bez prawa swobodnego przemieszczania się po kraju.
Ograniczenie pomocy
Ministrowie zapowiedzieli ponadto, że Niemcy będą naciskać na kraje, z których pochodzą imigranci, na szybkie przyjmowanie swoich obywateli, którym odmówiono azylu. W przypadku braku gotowości do współpracy możliwe będzie będzie ograniczenie pomocy finansowej dla tych krajów.
Zmiany prawa wynikają z doświadczeń wynikających ze sprawy Amriego. Pochodzący z Tunezji terrorysta otrzymał nakaz opuszczenia Niemiec, jednak nie mógł zostać deportowany, ponieważ nie posiadał dokumentu tożsamości, a władze Tunezji zwlekały z wydaniem dokumentów zastępczych. Wymagane papiery nadeszły dopiero po zamachu. Amri przebywał wcześniej w areszcie, został jednak z niego wypuszczony. Kontaktujący się z przedstawicielami radykalnego odłamu islamu, salafitami, Tunezyjczyk poruszał się swobodnie po całych Niemczech mimo podejrzeń o przygotowywanie zamachu.
Atak z użyciem ciężarówki
Kanclerz Angela Merkel zapowiedziała w poniedziałek, że rząd będzie działał konsekwentnie i nie ograniczy się do słownych deklaracji. - Straszny zamach na Breitscheidplatz jest dla nas wskazówką, by działać szybko i skutecznie - zaznaczyła szefowa rządu. Merkel zastrzegła, że jej celem jest zachowanie "bezpieczeństwa w wolności".
Niemieckie służby szacują na 548 liczbę osób stanowiących zagrożenie dla bezpieczeństwa. 62 islamistów ma obowiązek opuszczenia Niemiec, lecz nadal nie wyjechało z kraju.
Tunezyjczyk Anis Amri porwał 19 grudnia 2016 roku ciężarówkę i po zastrzeleniu polskiego kierowcy Łukasza Urbana wjechał nią w tłum na jarmarku bożonarodzeniowym w centrum Berlina. W zamachu zginęło 12 osób, a około 50 zostało rannych. Terrorystę, który zbiegł z miejsca przestępstwa, zastrzelili cztery dni później w Mediolanie włoscy policjanci.
Autor: tas/adso / Źródło: PAP