Władimir Putin porównał gruzińskich polityków do Saddama Husajna i odrzucił rozejm zaproponowany przez Unię Europejską i podpisany w poniedziałek przez prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego. Kreml nie czekał na jadących do Moskwy europejskich dyplomatów, którzy nie zdążyli nawet przedstawić dokumentu rosyjskim władzom. Powód: Rosjanie twierdzą, że Gruzini wciąż walczą.
- Szkoda, że niektórzy nasi partnerzy nie pomagają nam, a niekiedy wręcz próbują przeszkadzać - powiedział Putin. Szef rosyjskiego rządu wymienił przykład USA, które - jak zauważył - swoimi samolotami transportowymi przerzucają gruzińskie jednostki wojskowe faktycznie do strefy konfliktu.
Putin podkreślił, że jest zdziwiony "nawet nie cynizmem takich działań, lecz skalą tego cynizmu".
- Wywołuje zdziwienie umiejętność wydawania białego za czarne, a czarnego za białe, przedstawiania agresora jako ofiary agresji, zrzucania odpowiedzialności za skutki na ofiary - oznajmił rosyjski premier.
Natomiast prezydent Dmitrij Miedwiediew powiedział, że Rosja nigdy nie będzie "biernym obserwatorem" sytuacji na Kaukazie.
Rosyjski prezydent zasugerował również wysłanie misji OBWE do Osetii Płd. - poinformowała agencja RIA-Nowosti.
Zdaniem Miedwiediewa "operacja w sprawie przymuszenia Gruzji do pokoju jest absolutnie skuteczna i jedynie możliwa, i Rosja doprowadzi ją do końca" - relacjonuje ITAR-TASS.
Gruzini jak Husajn
Natomiast Putin zaatakował kraje zachodnie. - Saddama Husajna za to, że wyrżnął kilka szyickich wiosek trzeba było - oczywiście - powiesić, a obecnych gruzińskich władców, którzy starli z powierzchni ziemi kilka południowoosetyjskich wsi, czołgami rozjeżdżali starców i dzieci, żywcem palili cywilów, trzeba - naturalnie - bronić - dodał Putin.
Szef rosyjskiego rządu zapowiedział, że Moskwa doprowadzi swoją misję pokojową do "logicznego końca".
Putin nie sprecyzował, co rozumie pod pojęciem "logiczny koniec". Zadeklarował tylko, że Rosja będzie się starała współpracować ze wszystkimi uczestnikami konfliktu, w tym ze stroną gruzińską.
Premier określił sytuację w Osetii Płd. jako ogromną tragedię ludzką. - Wielokrotnie ostrzegaliśmy naszych zachodnich partnerów, że strona gruzińska przygotowuje się do agresji, do rozwiązania konfliktu przy użyciu siły zbrojnej. Jednak nikt nas nie słuchał - oświadczył Putin.
Rząd Rosji wyasygnował w poniedziałek 500 mln rubli (ok. 21 mln dolarów) na pomoc dla ofiar katastrofy humanitarnej w Osetii Płd. i 10 mld rubli (ok. 420 mln USD) na najpilniejsze prace związane z odbudową republiki ze zniszczeń wojennych.
Wcześniej w poniedziałek prezydent Rosji Dimitrij Miedwiediew oznajmił, że rosyjska operacja w Osetii Południowej jest bliska końca.
Rosjanie na gruzińskiej ziemi
Wcześniej Micheil Saakaszwili podał, że Gruzini odparli rosyjski atak czołgowy zaledwie 5 km od miasta Gori. To by oznaczało, że pancerne zagony Kremla wdarły się głęboko na gruzińskie terytorium.
Jednak Rosja zdementowała te doniesienia. - Poza granice administracyjne Osetii Południowej nie wychodzimy i wychodzić nie zamierzamy - to jest zasada. Zadaniem naszego ugrupowania jest wyłącznie dojście do ustanowionej w 1992 roku administracyjnej granicy Osetii Południowej i nie ma ono żadnych zadań, łączących się z wchodzeniem rosyjskiego kontyngentu sił pokojowych do Gruzji - oświadczył na konferencji prasowej w Moskwie zastępca szefa rosyjskiego sztabu generalnego, generał Anatolij Nogowicyn.
jak/mlas//mat
Źródło: PAP, tvn24.pl