Piekarnia w Tybindze w południowo-zachodnich Niemczech wywołała oburzenie, sprzedając przed tegorocznymi Świętami Wielkanocnymi cukrowe zajączki z motywami wojennymi. Sprawę opisały nie tylko media nad Łabą, ale i zagraniczne. "Niemiecka piekarnia przywraca wielkanocne zajączki z czasów nazistowskich" - podał brytyjski "Daily Telegraph".
- Słodycze zostały wykonane przy użyciu odnalezionych form z czasów drugiej wojny światowej.
- Kierownictwo piekarni przekonuje, że zajączki z armatami oraz te siedzące na czołgach są "nostalgicznym słodkim przysmakiem" dla osób starszych.
- Miejscowi krytykują słodkości z motywami wojennymi.
- "Co dzieje się w Niemczech?" - pyta "Berliner Zeitung".
Jak podały niemieckie media na początku tego tygodnia, piekarnia Café Lieb wróciła do tradycji wypieku nietypowych zajączków wielkanocnych po odnalezieniu form z czasów drugiej wojny światowej. Kierownictwo piekarni przekonuje, że zajączki z armatami oraz te siedzące na czołgach są "nostalgicznym słodkim przysmakiem" dla osób starszych. - Starsi ludzie mówią, że kojarzą je z dzieciństwa, a wielu z nich po prostu chce je kupić jako pamiątkę - powiedział cukiernik Ulrich Buob z Café Lieb w rozmowie z regionalnym nadawcą SWR.
Cukiernik dodał, że zajączki wpisują się w panującą w kraju atmosferę, ponieważ Niemcy pod przewodnictwem Friedricha Merza będą starały się dozbroić Bundeswehrę. Właściciel piekarni Hermann Leimgruber stwierdził z kolei, że zajączki "to część naszej historii" oraz że "nie trzeba robić ze wszystkiego skandalu".
Zajączki z cukru wywołują oburzenie
Nie wszyscy podzielają zdanie cukierników. "Wielkanoc jak za czasów nazistowskich. Militaryzacja w Niemczech znów jako słodki przysmak. Zające wielkanocne jadące czołgami - było to powszechne w czasach nazistowskich. Dziś piekarnia w Tybindze znów wypieka dokładnie takie cukrowe zajączki. Co dzieje się w Niemczech?" - pyta "Berliner Zeitung".
- To tak, jakby ludzie płakali za starymi dobrymi wojennymi czasami - ocenił Reza Schwarz z Centrum Informacji na temat Militaryzacji w Tybindze. - Uważam, że to kpina z tych, którzy je przeżyli - dodał mężczyzna w rozmowie z SWR. "Szaleństwo przełomu wieków najwyraźniej nie zna granic" - skomentowała sprawę Ulrike Eifler z lewicowej partii Die Linke na portalu X.
Reporterzy SWR zapytali o zdanie również przechodniów w centrum Tybingi. "Wszyscy losowo wybrani respondenci ocenili motywy (militarne - red.) bardzo krytycznie" - przekazał dziennik "Berliner Zeitung". Wiele osób nie kryło zaskoczenia możliwością zakupu "wojennych" zajączków. - To mnie niesamowicie przygnębia, bo odzwierciedla również globalną sytuację polityczną - zauważył jeden z przechodniów. - Wielkanoc to pokój, a nie czołgi - dodał.
Co zmieniła inwazja na Ukrainę
Sprawę kontrowersyjnych przysmaków opisały nie tylko media nad Łabą, ale i poza granicami Niemiec. "Niemiecka piekarnia przywraca wielkanocne zajączki z czasów nazistowskich" - podał brytyjski "Daily Telegraph" wskazując, że produkty gloryfikujące wojsko były traktowane w Niemczech z rezerwą, ale rosyjska inwazja na Ukrainę skłoniła Niemców "do gruntownego przemyślenia polityki obronnej".
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Autorka/Autor: wac
Źródło: The Daily Telegraph, Berliner Zeitung
Źródło zdjęcia głównego: FooTToo / Shutterstock