Ponad stu aresztowanych po zamieszkach w Londynie. "Każdy, kto zaatakuje policję, spotka się z pełną mocą prawa"

Źródło:
BBC, PAP
Zamieszki na sobotnich demonstracjach w Londynie
TVN24
Zamieszki na sobotnich demonstracjach w LondynieTVN24

Londyńska policja metropolitalna poinformowała, że po sobotnich zamieszkach w Londynie zostało aresztowanych ponad sto osób. W centrum brytyjskiej stolicy z policją starli się zwolennicy ruchu Black Lives Matter oraz kontrmanifestanci. Zamieszki na Twitterze potępił premier Boris Johnson.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Tysiące osób - zwolenników ruchu Black Lives Matter oraz kontrmanifestantów chroniących pomniki związane z brytyjską historią - zebrały się w sobotę w centrum Londynu, pomimo wezwań władz i policji, by unikać zgromadzeń. Doszło do zamieszek.

W niedzielę przed południem londyńska policja metropolitalna podała, że aresztowano ponad sto osób. Większość z nich to ludzie, którzy - jak przekonywali - bronią pomników ważnych dla brytyjskiej historii przed aktami wandalizmu ze strony antyrasistowskich aktywistów. Jak oceniły media, niektórzy użyli tego jako pretekstu do atakowania policji i wszczynania burd.

Przed sobotnimi demonstracjami rząd zapowiedział, że wszyscy, którzy będą atakować policjantów czy niszczyć mienie, zostaną złapani na aktach wandalizmu, staną przed sądem w ciągu 24 godzin.

Jednym z aresztowanych jest 28-letni mężczyzna, który oddawał mocz koło, stojącego w pobliżu parlamentu, postumentu Keitha Palmera. Figura upamiętnia policjanta, który w 2017 roku został zamordowany przez dżihadystę Khalida Masooda. Zdjęcie oddającego mocz mężczyzny obiegło w sobotę wieczorem brytyjskie media, wzbudzając powszechne potępienie i niesmak. Mężczyzna sam oddał się w ręce policji.

Premier potępił zamieszki

W sobotę wieczorem londyńskie służby medyczne informowały, że w zamieszkach obrażenia odniosło 15 osób, w tym dwóch funkcjonariuszy policji. Do szpitali odwieziono sześć osób.

Premier Boris Johnson potępił wieczorem zamieszki. "Na naszych ulicach nie ma miejsca dla rasistowskiego bandytyzmu. Każdy, kto zaatakuje policję, spotka się z pełną mocą prawa. Te marsze i protesty zostały podważone przez przemoc i naruszają obowiązujące wytyczne. Na rasizm nie ma miejsca w Wielkiej Brytanii i musimy pracować razem, aby to urzeczywistnić" - napisał Johnson na Twitterze.

Pomazany pomnika Churchilla

Trwające już drugi weekend w różnych miastach Wielkiej Brytanii demonstracje były na początku reakcją na śmierć podczas policyjnego zatrzymania w USA Afroamerykanina George'a Floyda. Z czasem głównym żądaniem demonstrantów stało się to, by Wielka Brytania sama skonfrontowała się z własną historią, a także z rasizmem, który - ich zdaniem - wciąż jest obecny w brytyjskim życiu publicznym.

Akcja obrony pomników była odpowiedzią na zeszłotygodniowe zamieszki, które towarzyszyły manifestacjom ruchu Black Lives Matter, gdy w Bristolu tłum obalił pomnik zasłużonego dla miasta kupca, handlarza niewolnikami, posła i filantropa Edwarda Colstona, zaś w Londynie dwukrotnie wymalowano sprayem napisy na pomniku byłego premiera Winstona Churchilla i próbowano podpalić brytyjską flagę na The Cenotaph - monumencie ku czci poległych w czasie obu wojen światowych.

Autorka/Autor:pp/b

Źródło: BBC, PAP