Kontrowersyjny pokaz na wieży zamku. Brytyjczycy przypomnieli prezydentowi o "przyjaźni"

pap_20250917_0GI
Donald Trump przyleciał do Londynu
Źródło: TVN24/Reuters
Brytyjska policja zatrzymała cztery osoby, które mają związek z wyświetleniem na wieży zamku Windsor kontrowersyjnego nagrania przedstawiającego Donalda Trumpa i Jeffrey'a Epsteina. Są członkami grupy Led By Donkeys. Jak mówią, postanowili przypomnieć prezydentowi USA o jego relacjach ze skazanym przestępcą seksualnym.

We wtorek na wieży zamku Windsor, w którym podczas oficjalnej państwowej wizyty miał spotkać się prezydent Stanów Zjednoczonych z brytyjskim monarchą, Karolem III, wyświetlono dziewięciominutowy film. Przedstawiał Donalda Trumpa i Jeffrey'a Epsteina. Kilka ich wspólnych zdjęć, list, który prezydent USA rzekomo wysłał do Epsteina, a także zdjęcia ofiar Epsteina, fragmenty wiadomości o sprawie i raporty policyjne.

Grupa prowadząca kampanię polityczną Led By Donkeys potwierdziła, że ​​to ona stoi za tym wyczynem. Władze zareagowały błyskawicznie. Jak poinformowała brytyjska policja, zatrzymano cztery osoby, zarzucając im, że ich złośliwy występek to "dręczenie".

Królewskie powitanie Trumpa
Dowiedz się więcej:

Królewskie powitanie Trumpa

Grupa Led By Donkeys zatrzymanie nazwała "orwellowskim" i "niedorzecznym". Rzecznik organizacji przyznał, że to pierwszy raz, gdy policja podjęła takie działania z powodu przeprowadzenie projekcji. - Zwykle gdy organizujemy pokaz, policja zostaje wezwana, rozmawiamy z nimi, a oni nawet się z nami śmieją i od czasu do czasu mówią, żebyśmy tego nie robili - przyznał rzecznik grupy. Film został wyświetlony z pokoju hotelowego z bezpośrednim widokiem na zamek w ramach "pokojowego protestu".

- Ciągle nam mówią o sile pokojowych protestów. Proszę, tak właśnie było. Wyświetliliśmy na ścianie kawałek artykułu, a ludzie zostali zatrzymani z powodu dręczenia. To chyba pokazuje, jak ściśle wizyta Trumpa jest nadzorowana, nasze działania są tylko tłem - dodał. Członkowie organizacji w rozmowie z "Guardianem" nie kryli też oburzenia, że wizyta odbywa się "na koszt podatników". Przyznali, że tylko "pokazali palcem", że Trump ma powiązania "z najbardziej znanym amerykańskim handlarzem dziećmi".

Presja dotycząca powiązań Trumpa z Epsteinem nasiliła się w ostatnich dniach po publikacji kartki, którą prezydent USA miał rzekomo wysłać do "przyjaciela". Jednak w Kongresie od dłuższego czasu pojawiają się głosy dotyczące ujawnienia dokumentów w sprawie biznesmena. Choć w przeszłości sam prezydent apelował o ujawnienie akt, dziś na jakiekolwiek pytania o finansistę odpowiada: "Nie śledzę tego zbyt dokładnie, to po prostu kontynuacja polowania na czarownice".

Czytaj także: