Co najmniej 26 osób zginęło w trwających od poniedziałku protestach przeciwko prezydentowi Nicolasowi Maduro i rządowi w Wenezueli - podała AFP, powołując się na pozarządową organizację Wenezuelskie Obserwatorium Konfliktów Społecznych (OVCS).
Według organizacji najwięcej osób - siedem - zginęło w stołecznym Caracas. Organizacja OVCS, która zajmuje opozycyjne stanowisko wobec Maduro, o 26 zabitych napisała na Twitterze.
Wcześniej informowano o 16 zabitych.
"Władze pod kierownictwem Nicolasa Maduro wysyłają na ulice wojsko i policję"
Amnesty International w czwartek wezwała władze w Caracas, aby powstrzymać "politykę represji" wobec obywateli i wsłuchać się w żądania protestującej ludności.
"Zamiast poszukiwać rozwiązań i stwarzać przestrzeń dla rozważenia postulatów, wenezuelskie władze pod kierownictwem Nicolasa Maduro wysyłają na ulice wojsko i policję, stosując politykę represji" - oświadczyła AI.
Erika Guevara-Rosas z AI zaznaczyła, że demonstracje antyrządowe w Wenezueli, podczas których doszło do ofiar śmiertelnych, "zapoczątkowały protest przeciwko głębokiemu kryzysowi instytucjonalnemu i kryzysowi w dziedzinie przestrzegania praw człowieka, jaki przeżywa ten kraj".
Do Amnesty International dotarły protesty dotyczące udziału wenezuelskich sił do zadań specjalnych Boliwariańskiej Policji Narodowej w tłumieniu demonstracji i przypadków "stosowania nadmiernej, nieuzasadnionej przemocy z zamiarem zabijania". - Inna skarga dotyczy udziału prorządowych grup zbrojnych, które starają się zapobiec protestom w różnych częściach kraju - mówiła Guevara-Rosas. - Udział w protestach nie powinien oznaczać w Wenezueli narażania się na śmierć - dodała.
Wezwała rząd Nicolasa Maduro do "zaprzestania represji" i do zagwarantowania Wenezuelczykom bezpieczeństwa.
Trzeci dzień wielkich protestów
Czwartek był w Wenezueli trzecim dniem wielkich antyrządowych protestów. Niezależna organizacja Provea ogłosiła, że co najmniej 15 demonstracji odbyło się w centrum Caracas. Siły bezpieczeństwa użyły gazu łzawiącego i kul gumowych do rozpędzania tłumów.
Protesty wybuchły, gdy szef wenezuelskiego parlamentu Juan Guaido ogłosił się tymczasowym prezydentem kraju w odpowiedzi na obwieszczenie ponownego zwycięstwa Nicolasa Maduro w wyborach prezydenckich uznanych przez opozycję za nielegalne.
Od poniedziałku w Caracas było co najmniej pięćdziesiąt demonstracji przeciwników i zwolenników rządzącej Zjednoczonej Socjalistycznej Partii Wenezueli (PSUV). Przewodniczący kontrolowanego przez partię rządzącą Narodowego Zgromadzenia Konstytucyjnego (wybór Konstytuanty zbojkotowany przez opozycję miał służyć zmarginalizowaniu legalnie wybranego wenezuelskiego parlamentu) oskarżył organizatorów, że "demonstrują za pieniądze" i że to oni są odpowiedzialni za przemoc na ulicach. Lokalne media podały m.in., że na terenie slumsu Petare, największego w Ameryce Łacińskiej, który stanowi część aglomeracji Caracas, doszło w ciągu ostatnich trzech dni do krwawych starć między demonstrantami a policją. Użyto broni palnej i granatów. Według niezależnej organizacji humanitarnej Wenezuelskie Obserwatorium Konfliktów Społecznych, co najmniej 13 osób poniosło tam śmierć od strzałów członków organizacji paramilitarnej wspierającej policję. Od poniedziałku policja zatrzymała 278 uczestników opozycyjnych demonstracji. Naczelne dowództwo Narodowych Boliwariańskich Sił Zbrojnych (FANB) określiło oficjalnie falę opozycyjnych demonstracji jako "próbę zamachu stanu". Minister obrony Vladimir Padrino oświadczył, atakując opozycję, że "żołnierze nie zaakceptują prezydenta narzuconego Wenezueli w imię ciemnych interesów".
Deklaracja przewodniczącego wenezuelskiego parlamentu
35-letni Juan Guaido, najmłodszy dotąd przewodniczący prawomocnie wybranego wenezuelskiego parlamentu (nieuznawanego de facto przez Maduro), złożył w środę przysięgę, deklarując, że jako tymczasowy szef państwa "przejmuje również odpowiedzialność krajowego organu wykonawczego".
Zwrócił się o poparcie do setek tysięcy zgromadzonych wokół parlamentu Wenezuelczyków, wzywając ich, aby złożyli przysięgę, że wesprą go w walce przeciwko "uzurpatorowi" Nicolasowi Maduro. Jako cel zadeklarował "uzyskanie pomocy wenezuelskich sił zbrojnych i społeczności międzynarodowej". Powołał się na art. 233 wenezuelskiej konstytucji, który stwarza możliwość złożenia prezydenta z urzędu m.in. w przypadku "fizycznej lub umysłowej niezdolności do pełnienia obowiązków".
Guaido, inżynier z wykształcenia, wszedł do zmarginalizowanego przez Nicolasa Maduro parlamentu z ramienia opozycyjnej partii Wola Ludu (Voluntad Popular). W grudniu został wybrany przez opozycyjną większość parlamentarną na przewodniczącego Zgromadzenia jako najmłodszy w jego historii polityk, a zaprzysiężony 5 stycznia.
Doświadczenie polityczne zdobył jako działacz ruchu akademickiego. W 2009 roku wraz z grupą młodych demokratów założył partię Wola Ludu. Do parlamentu wszedł w 2010 r. W 2018 roku Guaido staje się w wyniku głosowania formalnym przywódcą opozycyjnej większości w wenezuelskim parlamencie w sytuacji, gdy wielu liderów opozycji zostało pozbawionych wolności bądź wyemigrowało.
W swych przemówieniach systematycznie występował przeciwko arbitralnym aresztowaniom wśród działaczy opozycyjnych, krytykując politykę gospodarczą rządu prezydenta Maduro jako prowadzącą do katastrofalnej inflacji, ruiny gospodarczej i masowego exodusu Wenezuelczyków.
10 stycznia, w dniu, w którym Nicolas Maduro rozpoczął po zbojkotowanych przez opozycję wyborach swą drugą kadencję na stanowisku prezydenta, Guaido ogłosił, że jako przewodniczący parlamentu wybranego zgodnie z konstytucją nie uznaje legalności ponownego wyboru Maduro na prezydenta Wenezueli. Zadeklarował też, że poczynając od tego dnia nie będzie uznawał rządu Nicolasa Maduro, a parlament pozostanie "jedyną legalnie wybraną władzą ludu Wenezueli". Zapowiedział również, że jest gotów tymczasowo objąć rządy i doprowadzić do nowych wyborów.
Autor: tmw / Źródło: PAP