W pierwszym dniu 48-godzinnego strajku generalnego, rozpoczętego w środę w Wenezueli, zginęły dwie osoby: 16-latek i 30-letni mężczyzna. Łączny tragiczny bilans starć z policją wzrósł do 105 ofiar śmiertelnych.
Strajk generalny został ogłoszony na wniosek opozycji. To protest przeciwko planom prezydenta Nicolasa Maduro przeprowadzenia w niedzielę wyborów do liczącego 545 członków Zgromadzenia Konstytucyjnego, które mają otworzyć drogę do zmiany konstytucji.
Barykady w stolicy
Na wielu ulicach wschodnich i południowo-wschodnich dzielnic Caracas mieszkańcy wznieśli w środę rano barykady, ulice były opustoszałe, a wiele kawiarni i sklepów zamknięto. Widać było transparenty "Koniec z dyktaturą!". Komunikacja miejska funkcjonowała.
Do protestu nawoływała opozycja, zjednoczona w Koalicji na rzecz Jedności Demokratycznej (MUD). Oprócz strajku opozycja planuje na piątek wielki marsz w stolicy kraju Caracas, który ma skłonić szefa państwa do wycofania się z projektu zmian legislacyjnych.
Jeden z liderów opozycji Henrique Capriles powiedział, że "Maduro chce odizolować Wenezuelę od demokratycznego świata".
Inny lider Leopoldo Lopez zwrócił się do armii, by nie popierała wyborów do Zgromadzenia Konstytucyjnego. Do pilnowania porządku w niedzielę ma być skierowanych 232 tys. żołnierzy.
- Proszę was, byście nie uczestniczyli w niszczeniu Republiki, w oszustwie konstytucyjnym i represjach - oświadczył Lopez, założyciel prawicowego ugrupowania Voluntad Popular, w wideo udostępnionym na Twitterze.
- Pamiętajcie, że macie poparcie obywateli i konstytucji - podkreślił opozycjonista, który 8 lipca wyszedł z więzienia i przebywa w areszcie domowym.
Cel: zmienić konstytucję
Główne centrale związków zawodowych poparły strajk generalny - jedna z liderek związkowych Marcela Maspero powiedziała o "historycznym strajku, który jest próbą powstrzymania tyranii".
Rząd jednak kontroluje strategiczną branżę naftową i pracowników sektora publicznego, których jest prawie trzy miliony. Dostali oni polecenie ignorowania strajku i udziału w niedzielnym głosowaniu.
Celem zapowiedzianych przez Maduro wyborów do Zgromadzenia Konstytucyjnego ma być zmiana konstytucji i reorganizacja organów władzy. Prezydent, którego kadencja upływa w styczniu 2019 roku, wezwał opozycję, by "szanowała prawo narodu do swobodnego głosowania", i apelował, by powstrzymać się od przemocy.
Zdaniem zwolenników prezydenta dzięki nowej konstytucji uda się doprowadzić w kraju do stabilizacji gospodarczej i pokoju. Jednak opozycja sądzi, że celem działań rządu jest "konsolidacja dyktatury" i reorganizacja organów państwowych bez udziału Zgromadzenia Narodowego. Wenezuelski parlament to jedyna kontrolowana obecnie przez opozycję instytucja państwowa.
"Bezczelne" sankcje USA
Prezydent Wenezueli Nicholas Maduro potępił w środę sankcje nałożone przez USA na 13 przedstawicieli byłej i obecnej elity rządzącej Wenezueli. Uznał je za "bezprawne, bezczelne i niedopuszczalne".
W swym wystąpieniu na naradzie członków rządzącej Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli (PSUV) Maduro zapowiedział, że jego kraj nigdy nie pogodzi się z próbami zewnętrznego wymuszania decyzji politycznych za pomocą gróźb i szantażu. - Co sobie myślą ci amerykańscy imperialiści? Że są rządem świata? (...) Nigdy tego nie zaakceptujemy - podkreślił.
Sankcje ogłoszone w środę przez Biały Dom objęły m.in. szefa Krajowej Rady Wyborczej Tibisaya Lucenę Ramireza oraz szefa prezydenckiego komitetu ds. zwołania Konstytuanty Eliasa Josego Milano. Ich majątek oraz konta bankowe w Stanach Zjednoczonych zostały zamrożone.
Kraj pogrążony w kryzysie
Wenezuela zmaga się z największym od dekad kryzysem gospodarczym i politycznym. Występują dotkliwe braki nawet najbardziej podstawowych towarów, a inflacja bije światowe rekordy.
Antyrządowe protesty trwają w Wenezueli od początku kwietnia. Według ośrodka badawczego Datanalisis ponad 70 proc. Wenezuelczyków sprzeciwia się planom zmian w systemie władzy i samej idei zwołania Konstytuanty.
Autor: mm//rzw / Źródło: PAP