Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro zaapelował w środę do wojska o "mobilizację i zachowanie jedności wobec wezwań do rebelii", o którą apeluje uznawany przez Stany Zjednoczone za tymczasowego prezydenta Juan Guaido.
Socjalistyczny prezydent, nadzorując ćwiczenia wojskowe w Caracas, oskarżył dezerterów, którzy stali się "najemnikami", o spiskowanie z terenu Kolumbii w celu wywołania podziałów w armii, będącej filarem jego rządu.
- Apeluję do sił zbrojnych (...) o wielką odnowę, wielką rewolucję wojskowego morale - oznajmił Maduro 2,5 tys. żołnierzy w wojskowym kompleksie Fuerte Tiuna w Caracas.
Maduro "jest jedynym konstytucyjnym prezydentem (...) i wodzem naczelnym" - podkreślił minister obrony generał Vladimir Padrino.
Zgromadzenie w Fuerte Tiuna odbyło się na kilka godzin przed manifestacją na apel Guaido, który dąży do złamania lojalności wojskowych, oferując im amnestię.
Guaido wzywa do protestów
Guaido, 35-letni przewodniczący parlamentu, deputowany socjaldemokratyczny, wezwał do wyjścia na ulicę i uderzania w garnki i patelnie. Apelował o sparaliżowanie kraju. "Spokojnie pojawimy się na ulicach, żeby wesprzeć nasz parlament, otwarcie kanału humanitarnego (z innych krajów gotowych pomóc Wenezueli - red.) i ustawę o amnestii" - napisał na Twitterze.
Wenezuelska opozycja demonstrowała w różnych częściach kraju. "Siły zbrojne, odzyskajcie swoją godność", "Maduro uzurpator", "Guaido prezydentem", "Dość dyktatury" - głosiły niesione przez manifestantów tablice.
Guaido domaga się ustanowienia rządu przejściowego, a następnie wolnych wyborów powszechnych. Pomysł ten popierają Stany Zjednoczone, a także duża część Ameryki Łacińskiej i Europy.
Guaido odmawia "fałszywego dialogu"
W obliczu rosnącej presji międzynarodowej Maduro powiedział rosyjskiej agencji RIA Novosti, że ostatnie wybory prezydenckie odbyły się w Wenezueli "dziesięć miesięcy temu", a jeśli "imperialiści" chcą nowych, to "muszą poczekać do 2025 roku", do końca jego kadencji. Ale jednak "dobrze byłoby przeprowadzić wybory jeszcze wcześniej" - oświadczył.
Parlament jest jedyną instytucją kontrolowaną przez opozycję, mimo że większość jego prerogatyw przejęło powołane w ub. roku Zgromadzenie Konstytucyjne składające się wyłącznie ze zwolenników dotychczasowej głowy państwa.
Maduro jest gotowy "usiąść przy stole negocjacyjnym z opozycją". Możliwość taka została już odrzucona przez Guaido, który obawia się "fałszywego dialogu".
W wywiadzie dla niemieckiego dziennika "Bild", który ukazał się w środę, lider wenezuelskiej opozycji zaapelował o dalsze sankcje Unii Europejskiej wobec reżimu Maduro.
We wtorek Sąd Najwyższy Wenezueli uchylił immunitet Guaido i objął go zakazem opuszczania kraju. - Maduro okupuje kraj, bo w 2018 roku nie było wyborów. Dlatego jest dyktatorem - powiedział Guaido w rozmowie z "Bildem".
- Tylko w ubiegłym tygodniu zatrzymano 700 osób, które brały udział w protestach. W więzieniach siedzi 300 więźniów politycznych. Wszyscy żyjemy w ciągłej obawie przed aresztowaniem czy wręcz śmiercią. Nie przeszkadza nam to jednak w wypełnianiu naszych obowiązków. Gdybym myślał tylko o strachu, nie byłoby mnie tutaj - wyznał.
Reakcje świata na sytuację w Wenezueli
UE zapowiedziała w sobotę, że "podejmie działania", jeśli wybory nie zostaną ogłoszone w Wenezueli "w najbliższych dniach". UE wprowadziła już zakaz eksportu do Wenezueli broni, a także wszelkiego rodzaju sprzętu, który może zostać użyty wobec protestujących, oraz sprzętu wykorzystanego do monitorowania i przechwytywania komunikacji internetowej i telefonicznej.
Sześć krajów europejskich (Hiszpania, Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Holandia i Portugalia) wystosowało w sobotę ultimatum, grożąc, że jeśli Maduro nie rozpisze nowych wyborów w ciągu ośmiu dni, także one uznają Guaido.
Przeprowadzenie przedterminowych wyborów nie zaspokaja europejskich wymagań - powiedział w środę szef francuskiej dyplomacji Jean-Yves Le Drian. - Spotkamy się jutro w Bukareszcie, wszyscy (unijni) ministrowie spraw zagranicznych. Właśnie w celu sprawdzenia, jakie działania należy podjąć w związku z brakiem reakcji prezydenta Maduro - oświadczył.
Ryzyko niepokojów społecznych w Wenezueli, zamieszkanym przez 32 mln ludzi kraju zniszczonym gospodarczo i rozdartym przez kryzys polityczny, jest duże. Kraj jest też uznawany za jeden z najbardziej trapionych przez brutalną przemoc.
Według ONZ w ciągu dziewięciu dni zginęło około 40 osób, a ponad 850 aresztowano.
Naciski dyplomatyczne ze strony Stanów Zjednoczonych stają się coraz bardziej natarczywe: w celu zaakceptowania Juana Guaido jako prezydenta USA podjęły nowe sankcje wobec wenezuelskiej spółki naftowej PDVSA, która jest źródłem 96 proc. przychodów Wenezueli.
USA powtarzają, że "wszystkie opcje są na stole", ale organizacja międzyrządowa Grupa z Limy (Argentyna, Brazylia, Chile, Gwatemala, Honduras, Kanada, Kolumbia, Kostaryka, Meksyk, Panama, Paragwaj, Peru, Gujana i Saint Lucia), która wspiera Guaido, odrzuciła we wtorek zasadność interwencji wojskowej.
Maduro oskarża USA o zamach stanu
Stany Zjednoczone mówią, że są gotowe dostarczyć do Wenezueli żywność i lekarstwa warte 20 milionów dolarów.
Biały Dom poinformował, że prezydent Donald Trump rozmawiał przez telefon z Guaido i obaj "zgodzili się pozostać w stałym kontakcie, aby wesprzeć stabilizację w Wenezueli".
Maduro oskarża Waszyngton o pokierowanie zamachem stanu, ale twierdzi, że jest "gotów rozmawiać z Donaldem Trumpem", przyznając przy tym, że byłyby to rozmowy "obecnie skomplikowane".
W środę rano Maduro zamieścił na Twitterze wideo, w którym ostrzega, że Wenezuela w przypadku amerykańskiej interwencji wojskowej stanie się "nowym Wietnamem".
Autor: asty/adso / Źródło: PAP