Ostrzejsze kary i zakaz "zmiany barw". Węgry znowelizowały regulamin parlamentu

Premier Węgier spotkał się z premierem Finlandii (nagranie archiwalne)Elekes Andor CC BY-SA Wikipedia

Parlament węgierski przyjął nowelizację ustaw dotyczących jego własnej działalności. Zgodnie ze zmianami, przewodniczący parlamentu będzie mógł w najpoważniejszych przypadkach ukarać posła odebraniem nawet sześciu miesięcznych diet. Partie opozycyjne krytykują nowelizację i nazywają ją "ponownym zastraszeniem przedstawicieli opozycji".

Parlament węgierski (Zgromadzenie Narodowe) przyjął we wtorek nowelizację ustaw na wniosek posłów koalicji rządzącej Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej.

Większe kary dla posłów

Zgodnie ze zmianami, przewodniczący parlamentu będzie mógł w najpoważniejszych przypadkach ukarać posła odebraniem nawet sześciu miesięcznych diet. Dotyczy to na przykład użycia przemocy fizycznej albo sytuacji, gdy poseł "utrudnia przebieg posiedzenia czy dyskusji albo uniemożliwia uczestnikom posiedzenia parlamentarnego korzystanie z praw na sali obrad lub wypełnianie obowiązków”.

W razie dopuszczenia się przemocy fizycznej lub grożenia nią, można będzie posłowi zakazać, na okres do 60 dni, wstępu do parlamentu, a w razie zakłócania przebiegu debaty lub głosowania – na okres do 30 dni. Za ukaranych w ten sposób posłów będzie mogła głosować ich frakcja, a w przypadku posła niezrzeszonego – każdy inny parlamentarzysta.

W przypadkach mniej poważnych naruszeń będzie możliwe wydalenie posła z sali obrad do końca dnia albo do końca całego posiedzenia. Także w tym przypadku nie ograniczy to jego prawa do udziału w głosowaniu, gdyż będzie mógł wrócić na salę obrad na czas głosowania.

Celem "ponowne zastraszenie przedstawicieli opozycji"

Mate Kocsis z rządzącego konserwatywnego Fideszu uzasadnił potrzebę nowelizacji przypadkami "bezprzykładnego grubiaństwa" posłów opozycji. Przypomniał między innymi, że w grudniu zeszłego roku opozycyjni posłowie uniemożliwili wiceprzewodniczącemu parlamentu Janosowi Latorcaiemu wejście na mównicę.

Opozycja próbowała wtedy nie dopuścić do przyjęcia nowelizacji kodeksu pracy, który zwiększył limit godzin nadliczbowych z 250 do 400 godzin rocznie. Posłowie nie tylko blokowali mównicę, ale też krzyczeli, gwizdali i włączyli syrenę.

W proteście przeciw zmianie frakcja Koalicji Demokratycznej opuściła salę obrad. Współprzewodnicząca lewicowej partii Dialog Timea Szabo oceniła zaś, że celem nowelizacji jest "ponowne zastraszenie przedstawicieli opozycji". Partia zapowiedziała zaskarżenie nowelizacji w Trybunale Konstytucyjnym, gdyż w jej opinii nie odpowiada ona zasadzie proporcjonalności, a wprowadzone w niej sankcje mogą uniemożliwić posłom wykonywanie obowiązków.

Nie ma zgody na "zmianę barw"

Na wniosek rządzących wprowadzono także zapis, który stanowi, że posłowie niezrzeszeni lub tacy, którzy wystąpili z partii, nie mogą uczestniczyć w tworzeniu nowej frakcji i nie mogą się przyłączyć do frakcji już istniejącej. Inicjatorzy wprowadzonych zmian napisali w uzasadnieniu, że ich celem jest to, by posłowie, którzy zdobyli mandat parlamentarny z ramienia konkretnej partii, pełnili swą funkcję w jej barwach. Podobnie sytuacja ma się z kandydatami niezależnymi, którzy mają pozostać posłami niezrzeszonymi, gdyż to odpowiada woli wyborców. Parlament zdecydował ponadto, że frakcja może nosić tylko nazwę odpowiadającą partii, której posłowie w niej zasiadają, a jeśli frakcja jest wspólna, nazwa frakcji musi zawierać nazwy wszystkich tworzących ją partii. Według opozycyjnego portalu Index nowe przepisy zasadniczo zmieniają ramy, w ramach których posłowie opozycji mogą się jednoczyć.

Autor: pp/kab/kwoj / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Elekes Andor CC BY-SA Wikipedia

Tagi:
Raporty: