Minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto, który w piątek ogłosił decyzję o zamknięciu granicy węgiersko-chorwackiej, wskazał w wywiadzie dla PAP na konieczność ochrony zewnętrznej granicy Unii Europejskiej.
- Unia Europejska nakłada na państwa członkowskie konkretne obowiązki, a ochrona zewnętrznej granicy strefy Schengen jest jednym z nich - powiedział Szijjarto. - Rozwiązania europejskie, z którymi mamy teraz do czynienia, nie są najlepsze. Powinniśmy przede wszystkim utworzyć połączone siły do kontroli granic zewnętrznych składające się z policji, wojska, samolotów, śmigłowców, czy czegokolwiek innego, co jest do wypełnienia tej misji potrzebne.
Jego zdaniem można tylko ubolewać, że na czwartkowym szczycie migracyjnym przywódcy UE nie zdołali osiągnąć porozumienia w sprawie wspólnej ochrony granic. Taka wspólna ochrona i monitoring byłyby najbardziej potrzebne w Grecji, której granice bardzo trudno patrolować.
- Problem uchodźców nie powinien być rozwiązywany wewnątrz Unii Europejskiej, lecz poza jej granicami. Porozumienie o ochronie granic i finansowaniu obozów dla uchodźców w Turcji, Libanie, Iraku i Jordanii, można było osiągnąć na szczycie Rady Europejskiej w niedzielę. Była na to szansa. To się nie udało. Czas jednak ucieka i nie wiemy, kiedy będziemy mogli wdrożyć konkretne rozwiązania, bo ich po prostu nie ma - powiedział.
Węgrzy chwalą Polskę...
Szijjarto podkreślił, że polska inicjatywa, aby wspomóc Węgry w patrolowaniu granic z Serbią i Chorwacją zasługuje na uznanie. - Polska wyśle kilkudziesięciu funkcjonariuszy służby granicznej oraz pięć specjalnych pojazdów do monitorowania zewnętrznej granicy strefy Schengen. Cieszy nas, że Grupa Wyszehradzka zawiązała taki sojusz. Nie tylko Polska, ale także Czechy i Słowacja wyślą po 50 ludzi do pomocy w patrolowaniu węgierskich granic, użyczając też swego sprzętu. Dzięki temu będziemy gotowi sprostać regulacjom odnoszącym się do strefy Schengen - zaakcentował.
Pytany o ustosunkowanie się do zarzutów ze strony organizacji pozarządowych, że władze Węgier także nie udzielały wsparcia uchodźcom, minister odpowiedział, że zarzuty te są bezpodstawne.
... i winią Niemcy
Minister oświadczył, że Węgry upatrują źródła unijnego problemu z niemieckiej polityce azylowej.
- Wielokrotnie w rozmowach z niemieckimi politykami podkreślaliśmy, że ich nieodpowiedzialne oświadczenia pod adresem uchodźców, czy imigrantów nie były niczym innym, niż zaproszeniem dla tych, którzy już byli w drodze, ale i dla tych, którzy jeszcze pozostawali w obozach - powiedział.
I dodał: - Rozumiemy potrzeby niemieckiego przemysłu, któremu brakuje rąk do pracy i akceptujemy to. Uważamy jednak, że problem z uchodźcami to zupełnie inna sprawa. Potrzebujecie siły roboczej, ściągnijcie wykwalifikowanych pracowników. Zapraszanie całej masy uchodźców i narażanie na szwank integracji europejskiej nie powinno być z tym mylone.
Orban na straży chrześcijańskiej Europy?
Szijjarto bronił słów premiera Viktora Orbana, który wielokrotnie podkreślał, że Węgry nie chcą większej liczby muzułmanów w swoim kraju. Premier powoływał się przy tym na chrześcijańskie wartości Węgier i Europy i wyrażał zmartwienie o jej przyszłość w kontekście przyjmowania na kontynent "setek tysięcy, a może i milionów wyznawców islamu".
- Szanujemy zarówno islam, jak i kulturę muzułmańską – zapewnił Szijjarto. – W naszym kraju żyje mniejszość muzułmańska, która odnosi tu sukcesy w biznesie, kulturze; wielu muzułmanów studiuje na węgierskich uczelniach. Każdy kraj jednak ma prawo określić, czy chce dzielić swoje życie z licznymi przedstawicielami innych społeczności. Taką decyzję podjęła na przykład Francja, co my też szanujemy. Chcemy jednocześnie, by inne kraje także uszanowały nasze decyzje.
"Prawdziwa przyjaźń"
Pytany o relacje Węgier z Polską, szef węgierskiej dyplomacji podkreślił, że nasze kraje łączy strategiczne partnerstwo i solidne więzi. Zaakcentował, że ma bardzo dobry kontakt z szefem polskiej dyplomacji Grzegorzem Schetyną.
Szijarto wyraził też przekonanie, że Grupa Wyszehradzka nie była nigdy tak silna jak obecnie. - Nie jest dramatem, że prowadzimy wewnątrz grupy debaty na różniące nas sprawy, w końcu jesteśmy czterema suwerennymi krajami, z różną historią, położeniem, różnymi interesami. Jeśli zgadzamy się ze sobą w dziewięciu na dziesięć przypadków, to możemy mówić o prawdziwej przyjaźni. Nigdy przecież nie będziemy zgadzać się idealnie we wszystkim. Ważne jest, że przed każdą Radą Europejską konsultujemy swoje stanowiska, plany i zamiary - oświadczył Szijarto.
Autor: pk\mtom / Źródło: PAP