Pomimo ogromnej skali wycieku toksycznej substancji z fabryki aluminium na Węgrzech, bułgarskie władze nie widzą niebezpieczeństwa zatrucia Dunaju. Według ekologów zagrożenie jest jednak realne.
- Nie ma niebezpieczeństwa zatrucia wód na bułgarskim odcinku Dunaju - powiedziała minister ochrony środowiska i zasobów wodnych Nona Karadżowa przed środowym posiedzeniem gabinetu. Dodała, że stan wód jest pod stałą obserwacją i pobierane są próbki do badań.
- Z informacji, którą uzyskałam od ekspertów, wynika, że praktycznie nie ma prawdopodobieństwa skażenia wód, ponieważ Dunaj jest bardzo dużą rzeką. Niezależnie od tego podjęliśmy wszystkie niezbędne kroki - podkreśliła.
Dunaj pod kontrolą
W komunikacie resortu stwierdza się, że od środy we wszystkich istniejących na brzegach Dunaju punktach obserwacyjnych kilka razy dziennie pobierane są próbki wody. W razie pojawienia się niebezpieczeństwa zanieczyszczenia wody pitnej, odpowiednie stacje wodociągowe zostaną natychmiast uprzedzone.
Ekolodzy zagrożenie widzą
Według ekologów jednak sytuacja nie jest tak prosta.
- Najpoważniejszym problemem są ciężkie metale w zanieczyszczonych wodach - ołów, kadm, arsen oraz chrom. Nic nie może ich powstrzymać, tym bardziej, że mamy sezon deszczowy - komentował Daniel Popow, przedstawiciel pozarządowej organizacji pod nazwą Ekologiczny Ośrodek Informacyjny i Szkoleniowy.
Problem pójdzie dalej
Według niego następstwa awarii węgierskiej mogą okazać się dla Bułgarii tak samo ciężkie lub nawet gorsze niż po wycieku z zakładów w Baia Mare w Rumunii 10 lat temu. Przypomniał, że ciężkie metale w bułgarskim odcinku rzeki były obecne nawet 6 lat po tej awarii.
Jak twierdzi, choć znaczna część metali osiądzie w zbiornikach przy zaporze Żelazne Wrota na serbskim odcinku Dunaju, reszta zanieczyszczeń przedostanie się dalej wraz z rzeką. Oczyszczenie dna Dunaju z tych metali wymaga usunięcia skażonej warstwy podwodnych gruntów, co jest bardzo kosztowne - podkreślił Popow.
Około miliona metrów sześciennych czerwonego szlamu, toksycznej substancji zawierającej ług i metale nieżelazne, powstającego przy produkcji aluminium, wyciekło w poniedziałek ze zbiornika w fabryce w Ajka, zalewając okoliczne miejscowości, zanieczyszczając rzekę Marcal oraz wylewając się na tory kolejowe. Cztery osoby poniosły śmierć, 120 odniosło obrażenia, a poszukiwania sześciorga wciąż trwają.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters, APTN, ENEX