Przeciwnicy przyjętej w środę przez parlament Węgier nowelizacji kodeksu pracy, zwiększającej górny limit nadliczbowych godzin pracy, wyszli na ulice Budapesztu, protestując przeciwko nowym przepisom. Doszło do przepychanek z policją, która użyła gazu łzawiącego.
Demonstranci, zgromadzeni na wezwanie partii opozycyjnych, przeszli między innymi przed siedzibę Fideszu, a następnie na plac Kossutha do budynku parlamentu, gdzie doszło do przepychanek z policjantami strzegącymi budynku.
Zebrani – których według różnych źródeł było około tysiąc osób - skandowali "Orban, zabieraj się" i "Precz z rządem".
Starcia z policją
Według komunikatu opublikowanego późnym wieczorem na stronie węgierskiej policji, "coraz agresywniej zachowujący się protestujący prowokowali policjantów", rzucając w nich jajkami i puszkami po piwie.
Dowódca policjantów zlecił użycie sprzętu ochronnego, między innymi kamizelek, ale "mimo to czterech policjantów odniosło obrażenia". "W celu powstrzymania rosnącej agresji użyto gazu łzawiącego" – dodano w komunikacie.
Opozycja próbowała w środę nie dopuścić do przyjęcia nowelizacji kodeksu pracy, blokując mównicę w sali posiedzeń parlamentu, a także krzycząc, gwiżdżąc i włączając syrenę.
Według opozycji nowelizację przyjęto niezgodnie z przepisami, gdyż wiceprzewodniczący parlamentu Janos Latorcai wobec zablokowania mównicy prowadził posiedzenie z ławy poselskiej.
Kancelaria parlamentu wydała jednak wieczorem komunikat, w którym napisała, że przepisy nie mówią o tym, by posiedzenie mogło być prowadzone wyłącznie z mównicy.
"Ustawa niewolnicza"
W myśl znowelizowanego kodeksu pracy limit godzin nadliczbowych zwiększy się z 250 do 400 godzin rocznie, przy czym ich rozliczanie w formie dodatkowego wynagrodzenia bądź dni wolnych będzie następować w ciągu trzech lat, a nie tak jak obecnie w ciągu jednego roku.
Nowelizacja została określona przez przeciwników mianem "ustawy niewolniczej". Wyrażano obawy, że choć branie większej liczy nadgodzin ma być dobrowolne, to pracodawcy będą zmuszać do tego pracowników pod groźbą zwolnienia.
Premier Viktor Orban przekonywał po głosowaniu, że nowelizacja będzie korzystna dla pracowników. Wcześniej wskazywał, że pozwoli ona chętnym więcej pracować i więcej zarabiać. Pytany, czy pracodawcy nie będą zmuszać pracowników do brania nadgodzin pod groźbą zwolnienia, premier zauważył, że na Węgrzech brakuje siły roboczej i pracownik ma do wyboru różne oferty pracy.
Autor: asty//kg / Źródło: PAP