Waszyngton traci cierpliwość i myśli o karze dla Rosji

Aktualizacja:
 
Rosyjscy żołnieże patrolują PotiPAP/EPA

Stany Zjednoczone zaczynają tracić cierpliwość dla nie spełniającej warunków porozumienia Rosji. Wykluczenie jej z z grupy G8 i blokada przyjęcia do WTO stają się coraz bardziej realne.

Utrzymując posterunki w Gruzji, Rosja naruszy rozejm - ostrzegł Biały Dom w wydanym w sobotę oświadczeniu.

To reakcja na wcześniejsze słowa zastępcy szefa sztabu generalnego Rosji gen. Anatolija Nogowicyna, który kilka godzin wcześniej zapowiedział wprost, że rosyjscy żołnierze będą patrolować Poti, najważniejszy port Gruzji.

Agencja Reutera poinformowała o wciąż istniejących rosyjskich posterunkach na głównej drodze prowadzącej do miasta. Nie wstrzymywali oni jednak ruchu.

NATO ponownie żąda wycofania

Rosjanie mieli także punkty kontrolne ok. 10 kilometrów na północ od gruzińskiego miasta Gori, w pobliżu granicy z Osetią Południową.

- Instalowanie stałych budynków i posterunków jest niezgodne z porozumieniem - powiedział rzecznik Białego Domu Gordon Johndroe.

Wycofania rosyjskich oddziałów na pozycje "sprzed kryzysu 6 sierpnia" ponownie zażądało też NATO. - Nasz apel zawsze był apelem o całkowite przestrzeganie zawieszenia broni i to się nie zmieniło – uzasadniła stanowisko Sojuszu jego rzeczniczka, Carmen Romero.

O wycofanie wojsk z Potii zaapelował także prezydent Francji Nicolas Sarcozy. CZYTAJ WIĘCEJ

Rosja sama jest sobie winna

W nieopublikowanym jeszcze wywiadzie dla niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" amerykański minister handlu Carlos Gutierrez zagroził Rosji wyłączeniem z grupy G8 i zablokowaniem jej przyjęcia do WTO.

Dotychczas w tej kwestii Ameryka była adwokatem Rosji. - Przyjęliśmy ją do grupy czołowych uprzemysłowionych państw i byliśmy przychylnie nastawieni do rosyjskich aspiracji przystąpienia do WTO. Teraz wszystko to stanęło teraz pod znakiem zapytania - powiedział Gutierrez w rozmowie z niemieckim tygodnikiem.

Zdaniem amerykańskiego polityka wobec eskalacji kryzysu rosyjsko-gruzińskiego Zachód nie może obecnie wykluczyć żadnej opcji. A Rosja - jak dodał - sama "wmanewrowała się w niezwykle trudne położenie".

To partnerstwo jest fikcją

Do krytyki rosyjskiej postawy włączyła się amerykańska prasa. "Argument, że nie można zastosować ostrych sankcji wobec Rosji za inwazję na Gruzję, bo Waszyngton potrzebuje pomocy Moskwy w rozwiązaniu problemów międzynarodowych nie jest słuszny, gdyż Rosja raczej szkodzi USA, niż z nimi współpracuje, a wyimaginowane partnerstwo prezydenta George'a W. Busha z prezydentem, a teraz premierem Władimirem Putinem od dawna jest już fikcją" - pisze wpływowy "Washington Post".

W sobotnim artykule dziennik zwrócił uwagę m.in. na niedawne spotkanie w Soczi rosyjskiego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa z prezydentem Syrii Baszarem Asadem, któremu Rosja obiecała nowe dostawy broni - chociaż Syria sponsoruje terrorystów islamskich.

Gazeta przypomniała też, że w konflikcie z Iranem, który Waszyngton usiłuje skłonić do rezygnacji ze zbrojeń nuklearnych, Moskwa odgrywa de facto rolę hamulcowego wszelkich wysiłków na rzecz wprowadzenia ostrzejszych sankcji ONZ przeciw reżimowi w Teheranie.

"Mamy nadzieję, że Zachód w żadnych okolicznościach nie sprzedałby niepodległości albo terytorialnej integralności małego, wolnego i bezbronnego narodu (Gruzji) w zamian za obietnicę współpracy z Rosją" - napisał "Washington Post"

Źródło: TVN24, PAP

Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA