Gwałtowne starcia w Tunezji. W walkach, do jakich doszło w stolicy zginęła jedna osoba. Dzień wcześniej władze zdecydowały się na wprowadzenie w Tunisie nocnej godziny policyjnej. Ludzie najwyraźniej wpadli w panikę, bo - jak wynika z relacji świadków - zaczęli gromadzić zapasy.
W czwartek doszło do starć demonstrantów ze specjalnymi jednostkami policji. Walki miały miejsce w dzielnicy Lafayette w centrum Tunisu.
Policja usiłowała rozproszyć gazami łzawiącymi demonstrantów rzucających kamieniami w tramwaje i budynki rządowe.
Puste półki
Nieco inne spojrzenie na to, co dzieje się Tunisie przedstawiła studentka Sofia (pseudonim), która skontaktowała się z redakcją France24. Kobieta opisuje jak wygląda sytuacja w tunezyjskiej stolicy.
„W środę rano na ulicach Tunisu dało się czuć panikę” – napisała do redakcji. Jak napisała, kiedy tylko pojawiły się plotki o godzinie policyjnej, „ludzie od razu zaczęli przygotowywać się do tego, że zostaną zamknięci [w swoich domach] bez jedzenia” – relacjonowała.
„Wyszłam do mojej dzielnicy aby zrobić zakupy i byłam zaskoczona, stwierdzając, że sprzedawcy wyczyścili swoje wystawy i opuścili rolety. Próbowałam rozmawiać z kilkoma. Byli zmieszani, mówili, że musieli zamknąć, nie podając mi jednak prawdziwych powodów” - opowiadała.
Według jej relacji, ludzie ruszyli do supermarketów po jedzenie i „półki szybko opustoszały”.
Rewolta w Tunezji
Społeczna rewolta wybuchła w Tunezji 17 grudnia po akcie rozpaczy młodego Tunezyjczyka, który podpalił się przed budynkiem rządowym w Sidi Bouzid na znak protestu przeciwko bezrobociu - policja skonfiskowała mu wózek z warzywami i owocami. W ostatni weekend doszło do zamieszek w Regebie, Tali i Al-Kasrajnie w środkowo-zachodniej Tunezji, a w tym tygodniu również na południu i na wybrzeżu.
W środę na ulice Tunisu wprowadzono wojsko, nieco później władze zdecydowały się na wprowadzenie w mieście i na jego przedmieściach godziny policyjnej. Ma ona obowiązywać od godz. 20 do 6 rano każdego dnia. Jak długo? Tego nie wiadomo.
Źródło: france24.com, PAP