Amerykański Sąd Najwyższy zdecydował, że obywatele USA urodzeni w Jerozolimie nie będą mogli wpisywać w paszportach jako swego miejsca urodzenia nazwy tego miasta i - po przecinku - nazwy państwa Izrael.
Decyzja sądu została przyjęta z zadowoleniem przez administrację prezydenta Baracka Obamy, która w trakcie postępowania uzasadniała swoje stanowisko w kwestii nieużywania zapisu "Jerozolima, Izrael" w rubryce miejsca urodzenia, potrzebą "zachowania przez USA statusu neutralnego gwaranta procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie".
Jerozolima to nie Izrael
Od 2002 roku, gdy uchwałę przyjął Kongres, obywatele USA urodzeni w Jerozolimie czekali 13 lat na zaaprobowanie przez prezydenta tego kraju przepisu, który dałby im możliwość powiązania w paszporcie nazwy świętego dla Żydów miasta z krajem, z którego pochodzą. Nie uczynił tego jednak ani George W. Bush, ani Barack Obama.
Jak zauważył teraz podejmujący decyzję w tej sprawie Sąd Najwyższy - argument Białego Domu dotyczący kwestii różnic kulturowych w regionie, sprowadzający się m.in. do tego, że Jerozolima jest też uważana za święte miasto przez chrześcijan i muzułmanów, przemawiają za odrzuceniem dawnej uchwały Kongresu.
Departament Stanu USA wydający paszporty obywatelom tego kraju, od lat pozwala w ramach wyjątku na wpisywanie w miejscu urodzenia w przypadku Jerozolimy jedynie miasta. Nazwa "Izrael" jest zakazana.
Autor: adso\mtom / Źródło: PAP