- Wszyscy musimy przyznać, że mogliśmy zrobić więcej - oświadczył kończący misję w Afganistanie specjalny przedstawiciel ONZ Kai Eide. Norweg przyznał, że miał nadzieję uczynić więcej podczas swej dwuletniej kadencji.
Zdaniem Kaia, nadszedł teraz czas na polityczne rozwiązanie w Afganistanie i negocjacje z talibami. Wyraził przy tym nadzieję, że zapowiedziane na wiosnę zgromadzenie starszyzny plemiennej (Loja Dżirga), organizowane przez prezydenta Hamida Karzaja, zaowocuje narodowym konsensusem na rzecz pokoju,
Muszę powiedzieć, że Afganistan jest czasami widziany i traktowany jak ziemia niczyja, a nie jako suwerenne państwo. To musi się zakończyć, ponieważ podsyciło to podejrzenia o niemożliwe do przyjęcia wtrącanie się zagranicy, poczucie upokorzenia i uczucie, że Afgańczycy nie mają kontroli nad własną przyszłością Kai Eide
Skończyć z "ziemią niczyją"
Eide ocenił, że międzynarodowa konferencja o Afganistanie, która odbyła się w styczniu w Londynie, rozpoczęła fazę przejściową i że wiele zależy teraz od zmiany nastawienia zarówno rządu afgańskiego, jak i krajów-darczyńców.
- Muszę powiedzieć, że Afganistan jest czasami widziany i traktowany jak ziemia niczyja, a nie jako suwerenne państwo. To musi się zakończyć, ponieważ podsyciło to podejrzenia o niemożliwe do przyjęcia wtrącanie się zagranicy, poczucie upokorzenia i uczucie, że Afgańczycy nie mają kontroli nad własną przyszłością - mówił Eide.
Afgańczycy muszą wziąć odpowiedzialność
Władzom w Kabulu zarzucił tendencję, "by odpowiedzialność za trudne decyzje spychać na społeczność międzynarodową i unikać głównych wyzwań politycznych, przed którymi stoi społeczeństwo". - To także musi się zakończyć - dodał.
Powtórzył też swoje obawy o to, że napływ do Afganistanu nowych 30 tys. amerykańskich żołnierzy i dalszych kilku tysięcy sił NATO sprawi, że wzrośnie presja na szybkie osiągnięcie rezultatów projektów pomocy cywilnej - po to, by zadowolić zagranicznych podatników.
Eide ponownie skrytykował wojsko za to, że nie zapobiega zabijaniu afgańskich cywili.
Wyborczy skandal bez wpływu?
Norweski dyplomata nie zdecydował się na odnowienie swego dwuletniego kontraktu. Zaprzeczył, by na jego decyzję miały wpływ kontrowersje wokół jesiennych wyborów prezydenckich w Afganistanie.
Zastępca Norwega, Amerykanin Peter Galbraith zarzucał mu, że nie był dość stanowczy, by zapobiec nadużyciom podczas wyborów. Nadużycia takie zarzucano prezydentowi Karzajowi.
Ostrzeżenia Galbraitha dotyczące fałszerstw potwierdziły się w październiku, gdy na skutek prowadzonej pod egidą ONZ kontroli Karzaj został pozbawiony niemal 1/3 głosów rzekomo na niego oddanych.
Źródło: PAP