- Było wiele momentów, w których czułem się zagrożony. Byliśmy zazwyczaj odcięci od informacji, nie wiedzieliśmy co się dzieje wokół - relacjonował mjr Krzysztof Kobielski, uwolniony członek misji wojskowych z krajów OBWE na Ukrainie. Obserwatorzy przetrzymywani od ponad tygodnia przez siły prorosyjskie w Słowiańsku zostali w sobotę po południu przekazani szefowi Rady Europy. Polak ma jeszcze w sobotę dotrzeć do Warszawy.
- Zostaliśmy zatrzymani przed Słowiańskiem. Nikt się tego nie spodziewał, ponieważ wszystkie checkpointy, które przekraczaliśmy były otwarte. Spokojnie można było wjeżdżać, aż do momentu, kiedy zatrzymaliśmy się przed Słowiańskiem, gdzie mieliśmy krótki briefing. W tym momencie nadjechał patrol (...) Powiedzieli: spokojnie, nic wam się nie stanie - opowiadał mjr Krzysztof Kobielski dziennikarzowi TVN24.
Jak mówił, separatyści traktowali ich "w porządku".
Mjr Kobielski nie chciał jednak komentować informacji, jakie podawały media, że na początku obserwatorzy byli przetrzymywani w piwnicy i mieli skrępowane ręce. Dodał tylko, że kolejnego dnia po zatrzymaniu warunki, w jakich byli przetrzymywani poprawiły się.
Polak tłumaczył także, że o swoim uwolnieniu dowiedział się w sobotę rano. - Byliśmy zazwyczaj odcięci od informacji, nie wiedzieliśmy, co się dzieje wokół. Nie mieliśmy dostępu do internetu, telewizji - mówił.
Przyznał, że było wiele momentów, w których obserwatorzy czuli się zagrożeni. - Jak było słychać strzały, wtedy nie rozmawialiśmy. Leżeliśmy wszyscy na ziemi i się nie odzywaliśmy, bo to nie jest pora na rozmowy - mówił. - Pułkownik Axel Schneider, szef zespołu, wszystkich mobilizował do rozmowy, wymienialiśmy się swoimi spostrzeżeniami. Rozmawialiśmy też indywidualnie, wzajemnie się wspierając - tłumaczył.
"Cały czas byliśmy pilnowani przez ludzi z bronią w ręku"
Jak mówił mjr Kobielski, konferencja z przetrzymywanymi obserwatorami OBWE, którą w niedzielę zorganizowali separatyści w Słowiańsku nie była wyreżyserowana ani wymuszona. - Głównym celem konferencji było to, żeby nasze rodziny wiedziały, że żyjemy, jesteśmy cali i wszystko z nami w porządku - tłumaczył.
Polak nie chciał komentować słów przywódcy separatystów, samozwańczego mera Słowiańska Wiaczesława Ponomariowa, jakoby przetrzymywani obserwatorzy byli ich "gośćmi". - Trudno mówić o byciu gościem, gdy cały czas byliśmy pilnowani przez ludzi z bronią w ręku - wskazał.
Dodał jednak, że nie ma żadnych zastrzeżeń, co do samego Ponomariowa.
"Wszystko mogło się wtedy zdarzyć"
Dopytywany, czy byli na to przygotowani, odpowiedział: - My jesteśmy żołnierzami, jesteśmy przygotowani zazwyczaj do obrony, ale nie mając żadnej broni, (w sytuacji, gdy) wokół nas jest około stu żołnierzy uzbrojonych - począwszy od noży poprzez pistolety i karabiny - no, to ciężko mówić o jakiejkolwiek obronie i działaniach przeciwko tym żołnierzom - tłumaczył.
Uwolniony Polak zaznaczył, że był wielokrotnie na Ukrainie, ale w takiej sytuacji znalazł się po raz pierwszy. Mimo to, jak mówił, gdyby była taka potrzeba wróciłby na Ukrainę.
Uprowadzeni obserwatorzy
Obserwatorzy wojskowi zostali uprowadzeni w Słowiańsku 25 kwietnia. Ich grupa składała się z siedmiu wojskowych - trzech Niemców, Polaka, Czecha, Szweda, Duńczyka – niemieckiego tłumacza oraz pięciu ukraińskich oficerów. Separatyści oświadczyli wówczas, że porwani są "natowskimi szpiegami", jednak dwa dni późnej uwolnili jednego z nich ze względu na stan zdrowia. Był to chory na cukrzycę Szwed.
Niemiecka minister obrony Ursula von der Leyen poinformowała, że zwolnieni obserwatorzy wojskowi przylecą w sobotę wieczorem na wojskowe lotnisko Tegel w Berlinie.
Polak z Kijowa przyleci do Warszawy
Późnym popołudniem wiceminister obrony narodowej Robert Kupiecki poinformował, że polski oficer jeszcze w sobotę powinien dotrzeć do Warszawy. Ujawnił, że po Polaka do Kijowa wyleciał już polski samolot wojskowy, który zabierze go do kraju. Kupiecki nie chciał mówić o okolicznościach uwolnienia porwanych obserwatorów misji OBWE. Dodał też, że w pierwszej kolejności polski oficer spotka się z rodziną. - Nie zdziwiłbym się natomiast, gdyby pierwszym, co zrobi w poniedziałek minister Tomasz Siemoniak, było spotkanie z tym oficerem - powiedział Kupiecki.
Autor: db//kdj / Źródło: tvn24