Samolot ukraińskiego prezydenta Wiktora Juszczenki musiał przymusowo lądować z powodu awarii. Ukraiński rząd podejrzewa jednak, że to tylko sprytny manewr, który ma utrudnić wizytę premier Julii Tymoszenko w Moskwie.
Samolot Tu-134, którym prezydent podróżował do Lwowa, wylądował w trybie awaryjnym na podkijowskim lotnisku Boryspol.
Jak powiedziała rzeczniczka Juszczenki, Iryna Wannikowa, przyczyną lądowania maszyny, która już od 20 minut znajdowała się w powietrzu, były problemy techniczne.
- W chwili obecnej prezydent przesiada się do samolotu rezerwowego Ił-62, którym ponownie odleci do Lwowa - podała Wannikowa.
Służba prasowa Tymoszenko: to sabotaż
Tymczasem, jak podały służby prasowe premier Julii Tymoszenko, Ił-62 to samolot, którym szefowa rządu miała odlecieć do Moskwy na rozmowy z premierem Rosji Władimirem Putinem. Tematem ich spotkania miała być cena gazu dla Ukrainy.
Rzeczniczka Tymoszenko Maryna Soroka oceniła, że sytuacja wokół zmiany samolotów przez prezydenta, nie była przypadkowa. - Delegacji rządowej odebrano samolot, by zerwać negocjacje z Rosjanami - oświadczyła w rozmowie z dziennikarzami.
Premier jednak odleciała do Moskwy
Sama Tymoszenko przyznała z kolei, że choć wydarzenia te były dla niej niespodzianką, uczyni wszystko, by do Moskwy dotrzeć. - Poszukamy teraz innego samolotu - powiedziała dziennikarzom.
Kilkanaście minut później, ekipa Tymoszenko rzeczywiście odleciała do stolicy Rosji. Wyczarterowano dla niej mały, ośmioosobowy samolot "Cessna" przez co towarzysząca premier część delegacji rządowej i dziennikarze zmuszeni byli zostać w Kijowie.
Źródło: PAP