Z amerykańskiej bazy wojskowej w stanie Maryland urwał się i poszybował do sąsiedniego stanu Pensylwania wojskowy sterowiec - poinformowało Dowództwo Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej (NORAD). Wojskowi wysłali w ślad za nim myśliwce F-16, by nadzorowały jego lot. W końcu maszyna spadła, wyrządzając wcześniej duże szkody.
Sterowiec US Army miał na swoim wyposażeniu m.in. radar mający wykrywać ataki rakietowe. Prawdopodobnie z powodu źle wykonanych wiązań urwał się z bazy Aberdeen Proving Grounds i wzleciał w powietrze.
Poderwali F-16
Sterowiec osiągnął pułap prawie pięciu kilometrów i zaczął szybować na północ, w kierunku Pensylwanii. Sterowiec przebywał w powietrzu nad tym stanem przez godzinę. Wokół niego latały myśliwce F-16 poderwane z bazy po to, by nadzorować przestrzeń wokół maszyny.
NORAD poinformowało w środowe popołudnie w komunikacie, że współpracowało z Agencją Ochrony Powietrznej, by zapewnić bezpieczeństwo w ruchu cywilnym samolotów na północnym wschodzie USA.
Wojskowi planowali sprowadzenie sterowca na ziemię, ale to się nie udało. Jak się okazało, maszyna spadła na ziemię w hrabstwie Montour, na terenach wiejskich. Nie ma informacji, by przy tej okazji wyrządził jakieś szkody, ale wcześniej, ciągnąc za sobą kabel zasilający długości 3 kilometrów, uszkodziła szereg linii energetycznych i pozbawiła prądu tysiące mieszkańców.
Zaawansowane technologicznie sterowce od kilku lat są testowane w USA. Armia widzi w nich idealne narzędzie do ochrony granic. Wiosną 2015 r. Pentagon poinformował, że przygląda się planom ulokowania maszyn na stałe w przestrzeni powietrznej wokół stolicy kraju - Waszyngtonu.
Sterowce dzięki swemu wyposażeniu są przystosowane do obserwacji celów powietrznych w odległości nawet 500 km. Ich zdaniem ma być m.in. obrona przed pociskami rakietowymi.
Autor: adso/ja / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Wikimedia Commons