71-letni Steve Bannon, były doradca Donalda Trumpa, przyznał się do zarzutu oszustwa i w związku z tym został skazany na trzy lata więzienia w zawieszeniu. Agencja AP podkreśla, że prezydent USA nie może go ułaskawić, ponieważ zarzuty wobec niego zostały wniesione na szczeblu stanowym.
Były doradca Donalda Trumpa Steve Bannon przyznał się we wtorek przed sądem stanowym w Nowym Jorku do zarzutu oszustwa związanego z jego kampanią zbierania funduszy na mur wzdłuż granicy USA z Meksykiem. Został skazany na trzy lata więzienia w zawieszeniu.
71-letni Bannon był oskarżony o pranie pieniędzy i spisek oraz oszukiwanie darczyńców, którzy w 2019 roku przekazali mu ponad 15 mln dol. na prywatną zbiórkę pod hasłem "Budujemy Mur". Śledczy twierdzili, że pieniądze te zostały wykorzystane przez Bannona do celów prywatnych i podarowane innym osobom, zaangażowanym w projekt.
Budowa muru granicznego była kluczowym elementem polityki imigracyjnej Trumpa podczas jego pierwszej prezydentury.
Bannon nie może został ułaskawiony przez Trumpa
Bannon był doradcą Trumpa podczas kampanii prezydenckiej w 2016 r., a w 2017 roku objął funkcję głównego stratega prezydenta. Potem jednak doszło między nimi od konfliktu, a w 2018 roku Trump pozbawił go funkcji. Mimo to 71-latek pozostawał gorącym zwolennikiem prezydenta.
Agencja AP podkreśla, że Trump nie może ułaskawić Bannona, ponieważ zarzuty wobec niego zostały wniesione na szczeblu stanowym.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Steve Bannon usłyszał wyrok. "Nie stoi ponad prawem"
W październiku 2022 roku Bannon został skazany na cztery miesiące więzienia i 6,5 tys. dol. grzywny za uchylanie się od zeznań przed komisją śledczą Kongresu ds. wydarzeń z 6 stycznia 2021 r.
Bannon był uważany za jedną z kluczowych osób zaangażowanych w protesty, które skończyły się szturmem na Kapitol. Na dzień przed zamieszkami zapowiadał podczas swojego podkastu, że 6 stycznia "rozpęta się piekło", i sugerował, że dojdzie do "rewolucji". 5 stycznia Bannon spotkał się też w hotelu Willard w Waszyngtonie z republikańskimi kongresmenami.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: STEVEN HIRSCH/PAP/EPA