Były prezydent USA Donald Trump udzielił pierwszego wywiadu od postawienia mu w zeszłym tygodniu zarzutów związanych z przetrzymywaniem tajnych dokumentów. Jak powiedział, nie miał czasu przejrzeć zabranych pudeł, bo "był bardzo zajęty". Amerykański przywódca stwierdził jednocześnie, że miał prawo wywieźć dokumenty z Białego Domu. Odniósł się też do sytuacji wokół Ukrainy i Tajwanu.
W swoim pierwszym wywiadzie od postawienia mu w zeszłym tygodniu zarzutów w związku z przetrzymywaniem tajnych dokumentów, były prezydent USA Donald Trump próbował wyjaśnić między innymi, dlaczego przez ponad rok po zakończeniu prezydentury nie zwrócił pudełek z tajnymi dokumentami. Według śledczych wśród dokumentów były te zawierające najbardziej strzeżone państwowe tajemnice, w tym dotyczące broni jądrowej, planów wojskowych i wrażliwych punktów obrony USA i sojuszników.
- Jak każdy inny prezydent wywiozłem rzeczy. I w moim przypadku, wywiozłem je w pośpiechu, ludzie spakowali je i pojechaliśmy. I miałem tam ubrania. Miałem różnego rodzaju osobiste rzeczy (...) W tych pudełkach były wymieszane rzeczy różnego rodzaju: koszulki golfowe, ubrania, spodnie, buty - mówił Trump. Jak dodał, nie miał czasu przejrzeć zabranych pudeł, bo "był bardzo zajęty".
Jednocześnie stwierdził, że miał pełne prawo posiadać niejawne dokumenty z tajemnicami dotyczącymi bezpieczeństwa narodowego, które zabrał, bo jako prezydent je odtajnił. Były prezydent zaprzeczył też, by pokazywał plan potencjalnego ataku na Iran nieuprawnionym osobom, mimo że śledczy zaprezentowali zapis jego rozmowy, podczas której miał to zrobić, wypowiadając słowa: "To są tajne informacje. Popatrzcie, popatrzcie na to".
W wywiadzie dla Fox News Trump zasugerował, że nie miał żadnego tajnego dokumentu, lecz wycinki z gazet.
"Powiedziałbym coś Zełenskiemu, powiedziałbym coś Putinowi, zabrałbym ich do pokoju"
W części rozmowy poświęconej polityce zagranicznej Trump po raz kolejny zapewnił, że gdyby był u władzy, Rosja nie odważyłaby się najechać na Ukrainę. Opisał przy tym swoje rzekome rozmowy z Władimirem Putinem na ten temat.
- Rozmawiałem z nim, powiedziałem: jeśli to zrobisz, słono za to zapłacisz. To będzie katastrofa. Nie rób tego. Powiedziałem mu, że coś zrobię. On powiedział: "Nie, nie, nie zrobisz tego". Odpowiedziałem: "Zrobię, Władimir" - opowiadał Trump. Dodał, że mimo to łączyły go z rosyjskim prezydentem dobre relacje.
Były prezydent powtórzył też, że wynegocjowałby zakończenie wojny w Ukrainie w 24 godziny. Pytany, czy plan opierałby się na oddaniu Krymu Rosji, odmówił podania szczegółów, twierdząc, że "utrudniłoby to negocjacje".
- Powiedziałbym coś Zełenskiemu, powiedziałbym coś Putinowi, zabrałbym ich do pokoju (...) I miałbym porozumienie bardzo szybko - oznajmił czołowy kandydat republikanów na prezydenta.
W podobny sposób Trump odmówił też odpowiedzi na pytanie, czy stanąłby w obronie Tajwanu, gdyby Chiny zdecydowały się na inwazję. - Nie powiem, co bym zrobił, bo to zaszkodziłoby negocjacjom z prezydentem Xi. Ale on wie, co ja bym zrobił - zapewnił były prezydent.
Trump usłyszał 37 zarzutów
Donald Trump jest pierwszym w historii byłym prezydentem USA, któremu postawiono zarzuty federalne. Otrzymał ich łącznie 37. Najpoważniejszych 31 zarzutów związanych jest z umyślnym przetrzymywaniem tajnych dokumentów. W akcie oskarżenia wymieniono z osobna każdy dokument i sygnaturę, którą był opatrzony. Zarzuty te zostały wniesione na podstawie ustawy o szpiegostwie, która penalizuje nieuprawnione przetrzymywanie informacji dotyczących obrony narodowej USA.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Trump opuścił sąd z formalnymi zarzutami
Na Trumpie ciąży także kilka zarzutów dotyczących utrudniania śledztwa i zmowy w celu utrudniania śledztwa. Zgodnie z aktem oskarżenia Trump i jego asystent Walter Nauta mieli celowo ukrywać dokumenty przed władzami - a także przed własnymi prawnikami - przenosząc je z miejsca na miejsce i chowając m.in. w sypialni, sali balowej, a nawet w łazience rezydencji byłego prezydenta Mar-a-Lago na Florydzie.
Trump jest również oskarżony o składanie fałszywych zeznań. Miał on sugerować swoim prawnikom, by kłamali śledczym na temat posiadanych przez niego dokumentów, a także by je zniszczyć lub schować.
Według organizacji Just Security ustawa o szpiegostwie przewiduje za każde przestępstwo maksymalną karę 10 lat więzienia, za każdy zarzut utrudniania śledztwa i ukrywania dokumentów grozi kara 12 lat więzienia, za składanie fałszywych zeznań grozi kara 5 lat pozbawienia wolności. W USA kary więzienia mogą się sumować.
Aby udowodnić winę Trumpa, prokuratorzy będą musieli wykazać, że jego działania były zamierzone oraz że jego celem było utrudnienie śledztwa, niezależnie od tego, czy wysiłki te zakończyły się sukcesem - podkreślił Reuters.
Źródło: PAP, Reuters, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock