Były prezydent USA Donald Trump został we wtorek formalnie postawiony w stan oskarżenia w sądzie federalnym w Miami w związku zarzutami przetrzymywania tajnych dokumentów po opuszczeniu Białego Domu. Trump usłyszał 37 zarzutów dotyczących umyślnego przetrzymywania tajemnic dotyczących bezpieczeństwa narodowego, zmowy i utrudniania śledztwa. Nie przyznał się do winy.
Trump przybył do sądu przed godziną 14 czasu lokalnego (20 w Polsce). Zwykle oskarżeni, którzy dobrowolnie pojawiają się w sądzie, są zakuwani w kajdanki, pobierane są im odciski palców oraz wykonywane są zdjęcia sygnalityczne. W przypadku Trumpa uczyniono wyjątek i były prezydent nie musiał stawić czoła podobnym procedurom, poza pobraniem odcisków palców. Trwało to 10 minut.
Rozprawa rozpoczęła się o godzinie 15 czasu lokalnego w sądzie federalnym imienia Wilkiego D. Fergusona Jr. w centrum Miami i trwała 47 minut.
Jak donosi BBC, zgodnie z oczekiwaniami Donald Trump nie przyznał się do żadnego ze stawianych mu zarzutów. Walt Nauta, współoskarżony i osobisty doradca wojskowy byłego prezydenta, również nie przyznał się do winy.
Jak pisze CNN, wtorkowa rozprawa miała charakter proceduralny. Prawnicy Trumpa złożyli apelację, odbyła się także dyskusja na temat warunków jego przedprocesowego zwolnienia. Sędzia Jonathan Goodman nie zdecydował się zastosować środków zapobiegawczych wobec Trumpa w postaci zakazu podróżowania. Prokuratorzy uznali, że nie ma "ryzyka ucieczki" ze strony byłego prezydenta.
Przed budynkiem sądu zgromadził się tłum przeciwników i zwolenników Donalda Trumpa. Z protestującymi rozmawiał korespondent "Faktów" TVN Marcin Wrona.
Rozprawa była zamknięta dla kamer. Około godziny 16, po wyjściu z sądu, Donald Trump udał się do kawiarni, gdzie odśpiewano mu "sto lat" z okazji zbliżających się urodzin. Następnie udał się do swej posiadłości w Bedminster w stanie New Jersey, gdzie wygłosił przemówienie.
- Dzisiaj byliśmy świadkami najbardziej niegodziwego i haniebnego nadużycia władzy w historii naszego kraju - powiedział Trump do sympatyków zgromadzonych na wiecu w swoim klubie golfowym w Bedminster. - To dzień hańby - dodał.
Trump zapowiedział też, że wyznaczy specjalnego prokuratora, który przyjrzy się działaniom prowadzonym przez prezydenta Joe Bidena.
- Ze smutkiem patrzę, jak skorumpowany urzędujący prezydent aresztuje swojego czołowego przeciwnika politycznego na podstawie fałszywych i sfabrykowanych zarzutów - powiedział Trump. Jak dodał, dochodzi do tego "w środku kampanii przed wyborami prezydenckimi".
37 zarzutów. Co za nie grozi?
Donald Trump jest pierwszym w historii byłym prezydentem USA, któremu postawiono zarzuty federalne. Otrzymał ich łącznie 37. Najpoważniejszych 31 zarzutów związanych jest z umyślnym przetrzymywaniem tajnych dokumentów. W akcie oskarżenia wymieniono z osobna każdy dokument i sygnaturę, którą był opatrzony. Zarzuty te zostały wniesione na podstawie ustawy o szpiegostwie, która penalizuje nieuprawnione przetrzymywanie informacji dotyczących obrony narodowej USA.
Na Trumpie ciąży także kilka zarzutów dotyczących utrudniania śledztwa i zmowy w celu utrudniania śledztwa. Zgodnie z aktem oskarżenia Trump i jego asystent Walter Nauta mieli celowo ukrywać dokumenty przed władzami - a także przed własnymi prawnikami - przenosząc je z miejsca na miejsce i chowając m.in. w sypialni, sali balowej, a nawet w łazience rezydencji byłego prezydenta Mar-a-Lago na Florydzie.
Trump jest również oskarżony o składanie fałszywych zeznań. Miał on sugerować swoim prawnikom, by kłamali śledczym na temat posiadanych przez niego dokumentów, a także by je zniszczyć lub schować.
Według organizacji Just Security ustawa o szpiegostwie przewiduje za każde przestępstwo maksymalną karę 10 lat więzienia, za każdy zarzut utrudniania śledztwa i ukrywania dokumentów grozi kara 12 lat więzienia, za składanie fałszywych zeznań grozi kara 5 lat pozbawienia wolności. W USA kary więzienia mogą się sumować.
Aby udowodnić winę Trumpa, prokuratorzy będą musieli wykazać, że jego działania były zamierzone oraz że jego celem było utrudnienie śledztwa, niezależnie od tego, czy wysiłki te zakończyły się sukcesem - zauważa Reuters.
Co z polityczną przyszłością Trumpa?
Donald Trump w listopadzie 2022 roku oficjalnie ogłosił zamiar ubiegania się o prezydenturę w wyborach w 2024 roku. - Aby uczynić Amerykę znowu wielką, dziś ogłaszam moją kandydaturę na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych - oświadczył podczas wystąpienia w swojej posiadłości Mar-a-Lago na Florydzie.
W świetle ciążących na nim zarzutów pojawiły się pytania o polityczną przyszłość Trumpa. Amerykańskie media zwracają jednak uwagę, że będzie mógł ubiegać się o urząd głowy państwa bez względu na ostateczny wynik procesu. Ani postawienie mu zarzutów, ani ewentualny wyrok skazujący nie uniemożliwią mu startu w wyborach.
Portal Politico zauważa, że Trump będzie mógł uczestniczyć w wyścigu o Biały Dom nawet zza więziennych krat. I nie byłby to precedens. W 1920 roku o urząd prezydenta USA ubiegał się socjalista Eugene Debs, który rok wcześniej został osadzony w więzieniu federalnym w Atlancie. Kandydat Partii Socjalistycznej otrzymał wówczas blisko milion głosów.
Co znajdowało się w dokumentach?
Z aktu oskarżenia wynika, że po utracie władzy Trump zabrał do swojego domu "setki" niejawnych dokumentów. Wśród nich były materiały dotyczące amerykańskich programów jądrowych, a także "zdolności wojskowych USA i innych krajów, potencjalnych wrażliwych punktów Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników na ataki wojskowe i plany możliwego odwetu w odpowiedzi na atak z zagranicy".
W dokumencie czytamy:
"Nieuprawnione ujawnienie tych dokumentów mogłoby narazić na ryzyko bezpieczeństwo narodowe Stanów Zjednoczonych, relacje międzynarodowe, bezpieczeństwo amerykańskiego wojska oraz źródła osobowe i dalszą możliwość zbierania wrażliwych informacji wywiadowczych"
W dokumencie zamieszczono także zdjęcia pokazujące warunki, w jakich przechowywane były wrażliwe akta. W grudniu 2021 roku pudła zawierające dokumenty miały się przewrócić, a ich zawartość wysypać na podłogę, przez co treść akt była widoczna dla pracowników posiadłości Trumpa.
Z kolei w lipcu 2021 roku Trump miał otwarcie pokazywać tajne plany potencjalnego ataku na Iran autorowi jednej z książek (z doniesień mediów wynika, że był to były szef personelu Białego Domu Mark Meadows) oraz jego asystentce. W innym przypadku pokazał nieuprawnionej osobie mapę operacji wojskowej.
Źródło: Reuters, PAP, Politico, Justsecurity.org