- Zwolnię ją, jeśli sama nie odejdzie - zapowiedział kilka dni temu Donald Trump i dotrzymał słowa, a Ameryka pyta, czy prezydent miał prawo podjąć taką decyzję. Chodzi o Lisę Cook, ekonomistkę i członkinię Rady Gubernatorów Rezerwy Federalnej (Fed), czyli amerykańskiego banku centralnego, który ma zagwarantowaną niezależność od władzy wykonawczej.
Oglądaj najnowsze wydania "Faktów o Świecie" >>>
Trump zarzuca Cook popełnienie pospolitego przestępstwa. W zaadresowanym do niej liście napisał: "Istnieją wystarczające podstawy, by sądzić, że mogła pani złożyć fałszywe oświadczenia w jednej lub kilku umowach hipotecznych". Według Trumpa Cook utraciła zaufanie społeczne i nie może dalej pełnić swojej funkcji.
Donald Trump "chce wpływać na niezależną amerykańską rezerwę federalną"
Nerwowo - spadkami - zareagowały rynki finansowe. - Kiedy władza wykonawcza ingeruje w niezależność banku centralnego to wiąże się to z realnymi kosztami - mówi Natasha Sarin z Uniwersytetu Yale.
- Kontrowersje wokół pani Cook wyraźnie pokazują, że Trump chce wpływać na amerykańską rezerwę federalną. Jej niezależność jest zagwarantowana na papierze, ale to oczywiste, że Biały Dom za wszelką cenę chce obniżyć stopy procentowe w Ameryce, by opanować dług publiczny - dodaje Robert Halver, analityk rynków kapitałowych z Baader Bank.
Fed jest na celowniku Trumpa od momentu jego powrotu do Białego Domu. Prezydent stale, bezpardonowo krytykuje jej szefa, Jeroma Powella, który nie chce ugiąć się pod presją i zamierza dotrwać do końca swojej kadencji, która kończy się w połowie przyszłego roku.
Lisa Cook też nie chce odejść, co może być początkiem długiego sporu prawnego. Mówi, iż "tylko sąd może uznać, że złamałam prawo".
Prezydent USA "działa jak dyktator"
Przeciwnicy Trumpa zarzucają mu przekroczenie uprawnień i próbę zawłaszczenia władzy. Równolegle amerykański prezydent zapowiada wysłanie wojsk i służb federalnych do dużych, rządzonych przez Demokratów miast. Stąd pod jego adresem pojawiają się najmocniejsze oskarżenia.
- Fakt, że Donald Trump nie podejmuje współpracy, którą zazwyczaj podejmuje się w celu rozmieszczenia Gwardii Narodowej, nie komunikuje się z gubernatorem, oznacza, że jest to kolejny krok w stronę autorytaryzmu. Działa jak dyktator - podkreśla prokurator generalny stanu Illinois Kwame Raoul.
Gubernator stanu Illinois, w którym leży Chicago, J.B. Pritzker, też oskarża Trumpa o zapędy dyktatorskie i ostrzega, że polityczny spór może przerodzić się w kryzys na skalę ogólnoamerykańską. - Nie jestem dyktatorem. Jestem człowiekiem o wielkim, zdrowym rozsądku i jestem mądry. A kiedy widzę, co dzieje się z naszymi miastami i wysyłam wojsko, to zamiast pochwał słyszę: "próbujecie przejąć republikę". Ludzie, którzy to mówią, są chorzy - ripostuje prezydent USA.
Decyzja o karze za znieważenie amerykańskiej flagi
W poniedziałek Trump ogłosił decyzję, która może być traktowana jako zamach na wolność słowa. Podpisane przez niego rozporządzenie wprowadza karę roku więzienia za znieważenie flagi Stanów Zjednoczonych. Ochrona prawna symboli państwowych to norma w wielu krajach, m.in. w Polsce, ale przeciwnicy Trumpa przypominają, że prawo do spalenia flagi gwarantuje pierwsza poprawka do Konstytucji, co potwierdził amerykański Sąd Najwyższy w 1989 roku.
- Gdybym był królem, nie pozwoliłbym ludziom palić amerykańskiej flagi. Mamy jednak pierwszą poprawkę, która stanowi, że prawo do wolności słowa nie może być ograniczane i dotyczy w szczególności wypowiedzi krytycznych wobec władzy - tłumaczył wykładnię orzeczenia nieżyjący już konserwatywny sędzia Sądu Najwyższego USA Antonin Scalia
- To właśnie ten rodzaj wypowiedzi tyrani staraliby się stłumić. Palenie flagi to forma ekspresji - mówił w trakcie wywiadu dla stacji CNN w 2012 roku.
Uczestnicy odbywających się regularnie protestów przeciwko Trumpowi zarzucają mu, że zachowuje się niczym monarcha. Stałym głównym hasłem demonstracji jest "No kings", czyli z angielskiego "Żadnych królów".
Autorka/Autor: Jakub Loska
Źródło: "Fakty o Świecie", TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/AARON SCHWARTZ / POOL