- To było dobre pierwsze 90 lat - zażartował Carter w okolicznościowym przemówieniu do licznych gości zgromadzonych w kaplicy znajdującej się na terenie ośrodka jego imienia - The Carter Center. Podkreślił, że zamierza prowadzić dalej aktywne życie i spodziewa się nowych wyzwań i dużo pracy.Były prezydent powiedział, że na jego życie największy wpływ miało dorastanie w niewielkiej miejscowości Plains, w stanie Georgia. Pracował tam i spędzał wolny czas na zabawach z czarnymi dziećmi, które nie miały tych samych praw co on ze względu na kolor skóry. Carter wyznał, że wciąż czuje się winny, iż dostrzegł to zbyt późno.Wybór na prezydenta był - jak powiedział - szczytowym osiągnięciem jego kariery politycznej. Jednak za najlepszy okres w życiu uznał pracę przy organizowaniu The Carter Center "tego pięknego miejsca na Ziemi, które ustanowiło standardy moralne i etyczne ukazujące to, czym powinno być supermocarstwo, takie jak Ameryka".
The Carter Center, który powstał wkrótce po opuszczeniu przez Cartera Białego Domu, skupia się na propagowaniu ochrony zdrowia i praw człowieka w wymiarze międzynarodowym.
"Nieszczęśliwy, jeśli nic nie robi"
Małżonka byłego prezydenta, Rosalynn, mówiła, że jest dumna ze swego męża za jego osiągnięcia i za rodzinę, którą stworzyli. Jeśli chodzi o przyszłość - powiedziała żartobliwie wzbudzając aplauz słuchaczy - to jednego można być pewnym: - Coś będzie, bo Jimmy Carter jest nieszczęśliwy, jeśli nic nie robi.Carter jest drugim pod względem wieku żyjącym byłym prezydentem USA. Jest młodszy o 111 dni od George'a H.W. Busha, który wcześniej w br. obchodził swoje 90. urodziny.
Autor: mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters