- Uprowadził dziecko, bo nienawidził i obawiał się kobiet. Im byłam starsza, on coraz bardziej widział we mnie wroga. Bił mnie i podduszał, gdy próbowałam krzyczeć – mówi o swoim oprawcy Natascha Kampusch. Porwana w wieku 10 lat, i więziona przez osiem lat w piwnicy Kampusch udzieliła wywiadu Ewie Drzyzdze w programie "Rozmowy w toku" w TVN.
Natascha Kampusch została porwana, gdy miała dziesięć lat. Przez kolejnych osiem więziona była w małym bunkrze-więzieniu, urządzonym pod garażem jej oprawcy - technika telekomunikacyjnego Wolfganga Priklopila, w Strasshofie koło Wiednia. Dopiero po tych ośmiu latach udało jej się uciec.
- Uważał, że miał prawo mnie uwięzić. Chciał mi zastąpić całą rodzinę. Kiedy zaczynałam mówić o bliskich, zabraniał mi tego. Powtarzał, że to było moje poprzednie życie, a teraz narodziłam się na nowo. Mówił, że rodzice mnie już nie chcą, a on mnie uratował – mówiła Kampusch w "Rozmowach w toku".
"Coraz bardziej widział we mnie wroga"
Zdaniem kobiety, Priklopil, który w wieku czterdziestu kilku lat wciąż najbliższą relację z dorosłą kobietą miał z matką, chciał sobie wychować idealną dla siebie partnerkę: słabą, bezwolną, nie będącą dla niego zagrożeniem. - Uprowadził dziecko, bo nienawidził i obawiał się kobiet. W miarę jak dorastałam, coraz bardziej widział we mnie wroga, bał się. Nie mógł się pogodzić z tym, ze dostałam miesiączkę. Chciał, żebym pozostała mała i słaba, robił wszystko, by zahamować mój rozwój - stwierdziła.
Obawiał się zmian, które zaszły w nastoletniej Nataschy. - Mówił mi, że w czasie drugiej wojny światowej naziści przeprowadzali takie eksperymenty: przykuwali kobiety do ściany i bili tak długo, aż one ze strachu nie dostawały okresu. Uważał, że to dla mnie też byłaby idealna metoda - relacjonowała.
Mówił mi, ze w czasie drugiej wojny światowej naziści przeprowadzali takie eksperymenty: przykuwali kobiety do ściany i bili tak długo, aż one ze strachu nie dostawały okresu. Uważał, że to dla mnie też byłoby idealna metoda Natascha Kampusch
"Rozmyślałam, czy mogłabym go we śnie zadźgać i udusić"
Czasem swoje groźby spełniał. Natascha była bita, podduszana, zamykana na całe dni bez światła i jedzenia w piwnicy pod domem porywacza. - To doświadczenie jak po narkotykach - widzi się przesuwające obrazy, traci się poczucie czasu, ma się wrażanie, że zaraz się umrze, potem twoje ciało się rozłoży i znajdą po tobie tylko worek kości – opowiadała dziewczyna.
Były momenty, kiedy myślała o samobójstwie. Potem, gdy Prikopil dał jej więcej swobody, zastanawiała się, czy byłaby w stanie go zabić. - Rozmyślałam, czy mogłabym go we śnie zadźgać i udusić. Ale pomyślałam, ze to by mnie zniszczyło. Wyobraziłam sobie, że coś mu robię i idę na policję, ale potem muszę żyć z tym, że zabiłam człowieka. To by mnie jeszcze bardziej zniszczyło. Doprowadziłby mnie do zbrodni i życia w poczuciu winy – stwierdziła.
"Nie przeżyjesz beze mnie"
Początkowo dziewczyna spędzała całe dnie w swoim więzieniu, a jej porywacz stosował bardzo ostry nadzór. - Przez pierwsze dwa lata bał się, że znajdą moje włosy w jego domu. Żebym ich nie gubiła, dawał mi foliowy worek za każdym razem, kiedy się kąpałam. W końcu sama obcięłam włosy, a on uznał, że można mnie w takim razie ogolić na łyso. Dopiero w 2004 pozwolił mi zapuścić włosy, bo wyglądałoby dziwnie, gdyby szedł z łysą kobietą – wyjaśniła.
Po 10 latach uwięzienia Prikopil uznał, że Natascha nie ucieknie, i dał jej więcej swobody, mimo że dziewczyna powiedziała mu, że spróbuje. - Chciałam mu dać ostatnią szansę, żeby sam to zakończył. Nie zrobił tego. Stwierdził tylko: nie dasz rady, nie przeżyjesz beze mnie. Naprawdę myślał, że bez niego nie istnieję – dodała.
Po ucieczce Kampusch w 2006 roku jej oprawca popełnił samobójstwo.
Źródło: TVN
Źródło zdjęcia głównego: "Rozmowy w toku" TVN