Unia Europejska o rok przedłuży w poniedziałek swoją misję obserwacyjną w Gruzji. Na razie nie ma mowy, by włączyć do niej Amerykanów, o co apelowała Gruzja. Unijna misja została utworzona we wrześniu ubiegłego roku po wojnie rosyjsko-gruzińskiej.
Wstępnie decyzję w tej sprawie już zaakceptowali ambasadorzy państw UE, w poniedziałek muszą ją potwierdzić szefowie dyplomacji "27". Jak poinformowały w piątek źródła szwedzkiego przewodnictwa chodzi o przedłużenie mandatu misji w obecnym składzie - nieco ponad 200 obserwatorów z państw UE.
- Nie dostaliśmy żadnej prośby w tej sprawie (rozszerzenia misji o amerykańskich obserwatorów -red.) od USA, a my też nie mamy na razie zamiaru, by się do nich o to w tej sprawie zwracać - dodały te źródła.
Gruzini (znów) chcą Amerykanów
Tymczasem jak pisał we wtorek "New York Times", gruzińscy przywódcy mają nadzieję, że USA dołączą do misji obserwacyjnej UE wzdłuż granic separatystycznych republik Osetii Południowej i Abchazji. Liczą, że w ten sposób zapobiegną ewentualnej agresji ze strony sił rosyjskich albo separatystycznych. Peter Semneby, specjalny przedstawiciel UE na Południowy Kaukaz, miał powiedzieć "NYT", że członkowie "27" prowadzą "nieformalne rozmowy" o ewentualnym zaproszeniu USA do misji. Dodał, że Unia "odnotowała zainteresowanie po stronie gruzińskiej", ale decyzji w tej sprawie formalnie nie ma jeszcze w agendzie.
Według źródeł PAP, ambasador żadnego kraju UE nie wystąpił jak dotąd o włączenie Amerykanów do unijnej misji. Jest ona jedyną misją obserwacyjną w Gruzji po wycofaniu się - pod presją Rosji - obserwatorów ONZ i OBWE. W obu uczestniczyli Amerykanie.
Abchazja i w Osetia zamknięte dla UE
Złożona z cywilnych obserwatorów misja UE znajduje się w regionach, których przynależność do Gruzji nie jest kwestionowana, w stolicy kraju Tbilisi oraz wzdłuż granic z separatystycznymi republikami - Osetią Południową i Abchazją, do których odmawia im się dostępu. - Jest problem z geograficznym zasięgiem misji. UE cały czas stara się, by obserwatorzy mogli pracować po obu stronach granicy - informują źródła szwedzkie.
Ale odrzucają krytykę, że misja UE jest wobec tego bezużyteczna. - Misja jest użyteczna dla zapewnienia stabilności i bezpieczeństwa, a ponadto służy nam jako źródło informacji o sytuacji w Gruzji - dodaje w rozmowie z dziennikarzami szwedzki dyplomata.
Przedstawiciele Unii są nieuzbrojeni, ale mają zaplecze policyjne i militarne oraz lekkie pojazdy opancerzone dla ochrony.
Misję utworzono we wrześniu ubiegłego roku. Miała monitorować proces wycofywania się rosyjskich żołnierzy z terytorium Gruzji na pozycje sprzed wybuchu konfliktu rosyjsko-gruzińskiego, czyli sprzed 7 sierpnia 2008.
Źródło: PAP