"Ukrywanie prawdy kończy się tragediami"

 
Zdjęcie elektrowni w Czarnobylu po katastrofiefot. wladze sowieckie

Potrzeba mówienia prawdy to główna lekcja, jaka płynie z katastrof w elektrowniach atomowych w Czarnobylu i Fukushimie - uznał prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew w przeddzień 25-lecia eksplozji w ukraińskiej elektrowni.

Władze radzieckie przez pewien czas ukrywały, co się naprawdę stało w Czarnobylu, gdzie 26 kwietnia 1986 roku doszło do najtragiczniejszej katastrofy w historii energetyki jądrowej. Miedwiediew, który wybiera się we wtorek do Czarnobyla na obchody rocznicy katastrofy, odznaczył w poniedziałek na Kremlu Medalem Męstwa 16 osób, które uczestniczyły w likwidacji następstw tej katastrofy.

Nie znaleźli odwagi na prawdę

"Nieodpowiedzialnym" nazwał prezydent Rosji zachowanie władz ZSRR po katastrofie w Czarnobylu. - Państwo nie od razu znalazło w sobie odwagę, by przyznać, co się stało - przypomniał Miedwiediew podczas ceremonii wręczenia nagród. Podzielił się przy okazji własnymi wspomnieniami z roku 1986, mówiąc, że "informacja o katastrofie znalazła się, najpewniej w gazecie "Prawda", na ostatniej stronie drobnym drukiem".

- Główna lekcja to konieczność mówienia prawdy ludziom, bo świat jest tak bardzo wrażliwy i my jesteśmy tak bardzo zależni jedni od drugich, że wszelkie próby ukrywania prawdy, nie mówienia wszystkiego (...) kończą się tragediami - powiedział Miedwiediew.

Władze radzieckie, na których czele stał wówczas Michaił Gorbaczow, poinformowały o katastrofie dopiero, gdy Szwecja zaalarmowała świat 28 kwietnia o chmurze radioaktywnej.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: fot. wladze sowieckie