Zatrzymany w Rosji pod zarzutem szpiegostwa ukraiński dziennikarz Roman Suszczenko nie przyznaje się do winy – poinformował jego obrońca Mark Fejgin, któremu we wtorek, po dwóch dniach starań, udało się uzyskać widzenie ze swoim klientem.
Suszczenko jest dziennikarzem ukraińskiej państwowej agencji prasowej Ukrinform i pracuje jako jej stały korespondent w Paryżu. 30 września przyjechał do Moskwy i tam urwał się z nim kontakt.
"Nie przyznaje się do winy"
Fejgin przekazał na Twitterze, że ich spotkanie w areszcie śledczym Lefortowo w Moskwie trwało 15 minut. "Suszczenko nie przyznaje się do winy!" – napisał. Według jego relacji dziennikarz czuje się dobrze, jednak uskarża się na naciski ze strony przesłuchujących go rosyjskich śledczych.
Więcej szczegółów Fejgin ujawnił w rozmowie ze stacją telewizyjną 112 Ukraina. Oświadczył, że zapoznał się z zarzutami pod adresem dziennikarza, i stwierdził, że są one absurdalne.
- Przeczytałem te oskarżenia i powiem, że to jest całkowita głupota. Został oskarżony bezpodstawnie, jednak ta sprawa będzie się długo ciągnęła – powiedział. Zdaniem prawnika Suszczenko przyjechał do Moskwy na spotkanie rodzinne i nie zrobił niczego, co można by uznać za działania szpiegowskie.
O zatrzymaniu niewiele wiadomo
Fejgin potwierdził, że do Suszczenki nie dotarł dotychczas ukraiński konsul. Wcześniej MSZ w Kijowie informowało, że ukraińscy dyplomaci w Moskwie wciąż czekają na zgodę na widzenie z dziennikarzem.
Nadal nie wiadomo, w jakich okolicznościach doszło do jego zatrzymania. Wiadomo jedynie, że Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) Rosji oskarżyła go w poniedziałek o szpiegostwo, twierdząc, że jest "kadrowym funkcjonariuszem" wywiadu wojskowego Ukrainy. Agencja Ukrinform oświadczyła, że zatrzymanie jej francuskiego korespondenta to "zaplanowana prowokacja". Zatrzymanie potępił premier Ukrainy Wołodymyr Hrojsman i przewodniczący parlamentu Andrij Parubij, który zapowiedział, że deputowani podejmą w związku z tym dyskusję o możliwości wprowadzenia ruchu wizowego z Rosją.
Autor: adso / Źródło: PAP