"Żołnierze chodzą wszędzie z bronią i wszyscy są trzymani na muszce" - relacjonuje BBC pracownica Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Pociski "codziennie lądują" w pobliżu obiektu. Kobieta nie ma wątpliwości, że teren elektrowni służy Rosjanom za bazę: "Każdego dnia jeżdżą tam i z powrotem swoimi wojskowymi pojazdami".
11 sierpnia ukraiński koncern państwowy Enerhoatom poinformował, że Zaporoska Elektrownia Jądrowa i terytorium w pobliżu obiektu zostały po raz kolejny ostrzelane przez siły rosyjskie. Przekazał, że odnotowano pięć "trafień" w okolicy komendantury elektrowni, między innymi obok zbiornika materiałów radioaktywnych.
Dziennikarzom BBC udało się skontaktować z dwoma pracownikami elektrowni i zapytać, jak z ich perspektywy wygląda sytuacja w największej w Europie elektrowni jądrowej. Choć stacjonują tam rosyjscy żołnierze oraz pracownicy Rosatomu, codzienną eksploatacją i obsługą techniczną obiektu ma się nadal zajmować ukraiński personel.
Czterech pracowników "jakimś cudem przeżyło" pożar
"Mój dzień to ciągły stres. Nie mogę pracować tak jak kiedyś" - napisała Switłana (imię zmienione ze względów bezpieczeństwa - przyp. red.) w SMS-ie przesłanym BBC. "Przez ostatni tydzień nie mogłam nawet dostać się do swojego stanowiska pracy, to niebezpieczne". Twierdzi, że w sobotę została ostrzelana stacja azotowo-tlenowa elektrowni, a czterech pracowników "jakimś cudem przeżyło" pożar, który wybuchł w wyniku ostrzału.
"Sytuacja psychologiczna jest trudna. Żołnierze chodzą wszędzie z bronią i wszyscy są trzymani na muszce" - relacjonuje. Według Switłany, pracującej w elektrowni od lat, pociski "codziennie lądują" w pobliżu obiektu. Kobieta nie ma wątpliwości, że teren elektrowni służy Rosjanom za bazę: "Każdego dnia jeżdżą tam i z powrotem swoimi wojskowymi pojazdami". Dodaje też: "Umieścili swój sprzęt wojskowy tuż przy budynkach stacji, aby uniemożliwić uderzenie ukraińskim siłom zbrojnym".
Zaczęły się porwania pracowników
Mykoła (imię zmienione ze względów bezpieczeństwa - przyp. red.), inny z pracowników elektrowni w Enerhodarze, przekazał BBC: "Wyłączyli internet, zostawili tylko telefony stacjonarne, jedzenie jest dostępne w jednej jadalni. Pozostałe zamienili w swoje bazy. Wstęp na wszystkie dachy jest zabroniony, zrobili tam swoje punkty obserwacyjne. Budynek szkoleniowy też stał się ich koszarami".
Zdaniem Mykoły przy bramkach bezpieczeństwa coraz częściej ma dochodzić do porwań pracowników kończących swoje zmiany. Przypuszczalnie po to, by ich zastraszyć.
Switłana i Mykoła twierdzą jednak, że pomimo dramatycznej sytuacji personel wciąż jest w stanie właściwie monitorować reaktor jądrowy.
"Działania wojskowe muszą zostać natychmiast przerwane"
Sytuacja w elektrowni budzi jednak poważne zaniepokojenie społeczności międzynarodowej. Sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres wezwał siły zbrojne Rosji i Ukrainy do natychmiastowego przerwania wszelkich działań militarnych w najbliższym otoczeniu Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Szef ukraińskiego MSZ Dmytro Kułeba zaapelował o pilne skierowanie tam misji międzynarodowej. Dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) Rafael Grossi po doniesieniach o kolejnym ostrzale określił sytuację w zaporoskiej elektrowni jako "alarmującą": "Zagrażające bezpieczeństwu jądrowemu i ochronie jądrowej działania wojskowe muszą zostać natychmiast przerwane" - napisał. Zdaniem Grossiego misja MAEA pozwoliłaby na przeprowadzenie "niezbędnych czynności technicznych i zapewniłaby stabilizujący wpływ".
Źródło: BBC, tvn24.pl