Co się dzieje na lewym brzegu Dniepru? "Nie ma żadnych pozycji. Nie da się w tym miejscu okopać"

Źródło:
"New York Times", nv.ua, tvn24.pl

Misja sił ukraińskich na lewym, czyli wschodnim brzegu Dniepru w obwodzie chersońskim ma "charakter samobójczy" - oceniają dziennikarze "New York Times", którzy rozmawiali z ukraińskimi żołnierzami, walczącymi na tym odcinku. Oficjalne raporty Kijowa mówią o postępie ofensywy i utrzymaniu pozycji, rozmówcy dziennika - pod zmienionymi imionami - opowiadają jednak o znacznie straszniejszym obrazie wojny i stratach, jakie ponoszą ukraińskie oddziały.

- Siedzieliśmy w nocy w wodzie, byliśmy ostrzeliwani zewsząd. Moi koledzy umierali na moich oczach - opowiadał amerykańskiemu dziennikowi "Maksym", żołnierz ukraińskiej piechoty morskiej, walczący na lewym, okupowanym przez Rosjan brzegu Dniepru w obwodzie chersońskim.

W czasie listopadowych walk "Maksym" został ranny. W rozmowie z "NYT" wspominał, że rosyjskie naloty oraz ostrzały z czołgów, artylerii i moździerzy były tak intensywne, że jego pododdział "nie mógł opuścić piwnic, w których schronili się żołnierze".

Żołnierze 1. batalionu piechoty morskiej Ukrainy. Zdjęcie ilustracyjnefacebook.com/1okremiybmp

Chaotyczny i katastrofalny odwrót

Kiedy żołnierze pododdziału "Maksyma" otrzymali rozkaz, by się wycofać, przerodziło się to w chaotyczny i katastrofalny odwrót. Ukraińcy znaleźli się pod ostrzałem artyleryjskim, gdy w ciemności przemieszczali się na brzeg rzeki. Po przybyciu na miejsce powiedziano im, że będą musieli poczekać trzy godziny, aż łodzie ich zabiorą - napisał "New York Times".

- To było bagno, kratery wypełnione wodą. Nie mieliśmy innego wyjścia, jak tylko spróbować okopać się tak głęboko, jak się dało. W tym czasie wszyscy byli już ranni - mówił "Maksym".

Przypłynęła łódź i zabrała najciężej rannych. Kiedy czekali na następną, rosyjskie samoloty zbombardowały brzeg rzeki trzema bombami szybującymi, które zrobiły ogromne dziury w ziemi.

- Lewy brzeg był jak czyściec – powiedział "Maksym". - Jeszcze nie umarłeś, ale nie czujesz, że żyjesz - dodał.

Ofensywa na lewym, okupowanym brzegu Dniepru rozpoczęła się w połowie października. Celem ukraińskiej operacji jest przebicie się przez obronę Rosji na południu kraju i odwrócenie losów wojny.

CZYTAJ: "Mamy zaledwie kilka tygodni". "Przyczółek nadziei" na lewym brzegu Dniepru

Operacja "brutalna i daremna"

Ukraińscy żołnierze, biorący udział w przeprawie przez Dniepr, w rozmowie z amerykańskim dziennikiem mówią, że ofensywa ta jest "brutalna i daremna", a ich oddziały zostały "zmiażdżone już na brzegu lub w wodzie, zanim dotarły na drugą stronę rzeki".

Najbardziej zacięte walki rozegrały się we wsi Krynki, na wschodnim brzegu Dniepru, położonej 32 km od Chersonia. Żołnierzom ukraińskim udało się zająć w tym miejscu wąski pas ziemi, to był jedyny ich punkt zaczepienia. Potężne rosyjskie naloty zniszczyły w wiosce domy i zamieniły brzeg rzeki w masę błota i połamanych drzew - napisał "New York Times".

Ci, którzy przybywali na wschodnim brzegu rzeki, by walczyć, musieli "deptać po ciałach wojskowych, leżących w błocie". Część zabitych żołnierzy piechoty morskiej leżała tam przez dwa miesiące. Jednostki nie były w stanie ich odzyskać z powodu intensywnego ostrzału - napisał "NYT". Dziennikowi opowiedział o tym "Ołeksij", który walczył w Krynkach jeszcze w październiku, a później kilkakrotnie przeprawiał się na okupowane tereny, by pomóc w ewakuacji rannych Ukraińców.

Dziennikarze piszą, że ich rozmówcy są bardzo zmartwieni z powodu ponoszonych ciężkich strat w ludziach. Ich zaniepokojenie wywołują też "zbyt optymistyczne" raporty sztabu generalnego mówiące o postępie ofensywy.

Z raportów wynika, że wojska ukraińskie utrzymują pozycje na lewym brzegu Dniepru. "Siły obronne w dalszym ciągu utrzymują pozycje na lewym brzegu Dniepru w obwodzie chersońskim i nadal ostrzeliwują oddziały wroga" - podano w niedzielnym sprawozdaniu sztabu generalnego ukraińskich sił zbrojnych.

Ołeksij mówi o "misji samobójczej"

- Lewy brzeg jest bardzo trudny – powiedział "New York Timesowi" mężczyzna przedstawiony jako Wołodymyr. - Ci, którzy tam walczą, są prawdziwymi bohaterami, ludźmi o wielkiej sile woli - dodał.

Zdaniem "Ołeksija" raporty o "utrzymaniu pozycji" są zbyt przesadzone. - Nie ma żadnych pozycji. Nie da się w tym miejscu okopać. Nie da się tam przerzucić broni – powiedział dziennikarzom amerykańskiego dziennika. - To nawet nie jest walka o przetrwanie. To misja samobójcza. Nie widziałem czegoś podobnego ani Bachmucie, ani w Sołedarze - dodał żołnierz piechoty morskiej.

"Ołeksij" powiedział również, że słabe przygotowanie i wsparcie logistyczne "zdziesiątkowały jego batalion". Mówił, że ranni żołnierze musieli pozostać na lewym brzegu z powodu braku łodzi, a brutalne warunki obniżyły morale. - Ludzie, którzy tam trafiają, nie są przygotowani do tego psychicznie. Oni nawet nie rozumieją, dokąd idą. Dowódcy, którzy ich tam wysyłają, nie informują o niczym - stwierdził "Ołeksij".

Kiedy rzeka zamarznie

Duże straty ponoszą także siły rosyjskie - napisał "New York Times", powołując się na wypowiedzi Jewhena Karasia, zastępcy dowódcy 14 Samodzielnego Pułku, który powiedział, że ukraińskie ataki zmusiły rosyjskie dowództwo do przerzutu jednostki powietrznodesantowej z obwodu zaporoskiego w celu wzmocnienia obrony w rejonie Dniepru.

"Zdaniem Karasia nawet niewielkie zdobycze terytorialne dadzą Ukrainie możliwość uderzenia na rosyjskie szlaki zaopatrzenia na Krym. Jednak w tej chwili operacja nie koncentruje się na przełomie, ale na zaangażowaniu i zniszczeniu jak największej liczby żołnierzy rosyjskich" - napisał "NYT".

Wcześniej wojskowy ukraińskich sił lądowych Iwan Tymoczko zapewnił dziennikarzy, że sytuacja na lewym brzegu Dniepru będzie się rozwijała "na korzyść sił ukraińskich", ponieważ rzeka zamarznie, co umożliwi żołnierzom przeprawę przez nią, a także przewóz ciężkiego sprzętu.

Autorka/Autor:tas/adso

Źródło: "New York Times", nv.ua, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/1okremiybmp

Tagi:
Raporty: