To miasto nie istnieje, wszystko jest ruiną. I gdzieś tam wciąż chowają się ludzie - tak o Mariupolu mówi 22-letnia Anastazja Greczkina, której - 17 marca - udało się ewakuować z ogarniętego wojną miasta na południu Ukrainy. Za nią dramatyczne tygodnie spędzone w Mariupolu, na który Rosjanie kilka razy dziennie zrzucają bomby. To kolejna z cyklu rozmów Arlety Zalewskiej "Ukraina walczy - cywile".
Część osób, mimo wojny, decyduje się pozostać w Ukrainie. W cyklu rozmów Arlety Zalewskiej "Ukraina walczy - cywile" zwykli ludzie, którzy mimo strachu postanowili zostać w objętej wojną Ukrainie, opowiadają, jak wygląda ich codzienne życie i sytuacja w ich miastach. Robią to, by świat poznał historię zwykłych Ukraińców. Ofiar Putina.
Anastazja Greczkina to 22-letnia studentka psychologii. Mieszkała w Mariupolu. Aż do 17 marca 2022 roku, gdy udało jej się wyjechać z ogarniętego wojną miasta. - To miasto nie istnieje, wszystko jest ruiną. I gdzieś tam wciąż chowają się ludzie - mówiła kobieta. Za nią dramatyczne tygodnie spędzone w Mariupolu, na który Rosjanie kilka razy dziennie zrzucają bomby.
"Wszystko było zniszczone. Nie dało się przejść 50 metrów, żeby nie widzieć zniszczonych domów"
Miasto jest niemal nieustannie bombardowane z powietrza. W pierwszym tygodniu wojny odcięto tam prąd, wodę pitną i ogrzewanie. Nie było łączności ani internetu. Sklepy były najpierw puste, a potem po prostu zamknięte. Anastazja - w rozmowie z Arletą Zalewską - opowiadała o tym, jak przez trzy tygodnie przyzwyczaiła się do dźwięku samolotów i wybuchów. O tym, jak strach przed głodem staje się równie silny, jak ten przed bombami.
Czytaj też: Mariupol - dlaczego zdobycie tego miasta jest tak ważne dla planu Putina? Są cztery powody
Kobieta przez prawie trzy tygodnie nie miała informacji, czy ucieczka z miasta jest możliwa. Pierwszą próbę podjęła 16 marca - nie udało się. Kolejną - dzień później.
- Wszystko było zniszczone. Kiedy jechaliśmy przez centrum, wszędzie był pożar i czarny dym, trudno to opisać. Nie dało się przejść nawet 50 metrów, żeby nie widzieć zniszczonych albo płonących domów, albo kompletnie zniszczonych sklepów. Na drogach leżały części po pociskach. Wszędzie były porozbijane szyby, na drogach, chodnikach, wszędzie. To wyglądało nawet gorzej niż Czarnobyl - opisała 22-latka w rozmowie z Arletą Zalewską.
Anastazji udało się w końcu uciec z Mariupola.
"Jesteśmy bezpieczni, ale wciąż nie czuję się bezpieczna"
22-latka przed wojną pracowała dla organizacji pozarządowych współpracujących z młodzieżą w Mariupolu. Teraz znajduje się daleko od domu i pracy. - Jesteśmy bezpieczni, ale wciąż - 50 kilometrów od strefy okupowanej przez Rosjan - nie czuję się bezpieczna. Planujemy przenieść się dalej na zachód Ukrainy - powiedziała kobieta.
Relacja tvn24.pl: Atak Rosji na Ukrainę. 28. doba inwazji
ZOBACZ ROZMOWY ARLETY ZALEWSKIEJ W CYKLU "UKRAINA WALCZY - CYWILE"
Oglądaj telewizję na żywo w TVN24 GO
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24