Rosyjskojęzyczny portal Dielowaja Żyzń spowodował duże zamieszanie publikując - jak twierdzą autorzy tekstu - dane dotyczące liczby zabitych w ukraińskim Donbasie rosyjskich żołnierzy. Autentyczność tych informacji trudno zweryfikować, a najdziwniejsze w tym jest fakt, że choć raport wisi w sieci od pół roku, dopiero teraz zauważyły go ukraińskie media.
Tekst pojawił się na stronie rosyjskojęzycznego portalu już w marcu. 26 sierpnia na jego stronach można było go wciąż przeczytać prawie w całości. Prawie - ponieważ w ostatnich dniach zostały usunięte informacje mówiące o dokładnej liczbie zabitych i rannych rosyjskich żołnierzy w Donbasie.
Ponad dwa tysiące zabitych żołnierzy?
Dane opublikowane w portalu już w marcu dopiero w ostatnich dniach zostały zauważone przez ukraińskie serwisy internetowe, a także przez elektroniczne wydanie magazynu "Forbes".
Portal Dielowaja Żyzń napisał wtedy, że według danych zebranych dzięki dojściu do źródła w ministerstwie obrony w Moskwie, a także dzięki rozmowom z rodzinami ofiar, wiadomo, że w walkach na Ukrainie zginęło ponad dwa tysiące żołnierzy Kremla, a kolejne 3,2 tys. zostało rannych. Tylu rodzinom ofiar rosyjskie władze miały wysłać odszkodowania po śmierci walczących.
Radio Wolna Europa, które próbowało potwierdzić te informacje, nie potrafiło ich zweryfikować. Zwróciło jednak uwagę na to, że osoba, która przekazała dane rosyjskojęzycznemu portalowi zidentyfikowała siebie jako Anatolij Krawczenko.
Krawczenko dodał, że w ostatnich dniach informacje dot. rosyjskich ofiar wojny w Donbasie zniknęły ze wspomnianego tekstu, bo dopiero teraz zwrócił na to uwagę rosyjski urząd kontroli mediów. Do redakcji portalu miała przyjść informacja o pogwałceniu rosyjskiego prawa z żądaniem natychmiastowego usunięcia nieodpowiednich treści.
Radio Wolna Europa pisze, że może mieć to związek z obowiązującym w Rosji przepisem klasyfikującym informacje o ofiarach działań wojskowych kraju "w czasach pokoju" jako "niejawne, z zakazem dopuszczenia do publikacji".
Rosjanie ukrywają interwencję w Donbasie
Ukraińskie służby wielokrotnie w tym i ubiegłym roku zamieszczały w sieci nagrania pokazujące mężczyzn przedstawiających się jako rosyjskich żołnierzy, którzy trafili do niewoli w Donbasie. Na nagraniach przyznawali się do tego, w jakich jednostkach służyli i jak długo przebywali na Ukrainie.
Kreml oficjalnie wciąż zaprzeczający temu, że w Donbasie przebywają obecnie jego żołnierze zdecydował się w marcu tego roku na skomentowanie mającej rok wcześniej aneksji Krymu. Władimir Putin przyznał wiosną, że jego oddziały były w marcu 2014 r. na półwyspie i "pomagały narodowi krymskiemu" w pokojowych przygotowaniach do przeprowadzenie referendum o oderwaniu się od Ukrainy.
Z kolei Pentagon potwierdził w maju tego roku wcześniejsze informacje niezależnych rosyjskich dziennikarzy i ukraińskich służb mówiących o tym, że na tyłach oddziałów w Donbasie działają mobilne krematoria, w których ciała poległych rosyjskich żołnierzy są palone. W ten sposób Kreml ma się szybko pozbywać dowodów na swoją obecność w sąsiednim kraju.
Oficjalne dane Organizacji Narodów Zjednoczonych starającej się śledzić konflikt na wschodzie Ukrainy mówią, że do tej pory zginęło w nim prawie 6,5 tys. osób - głównie cywilów.
Autor: adso//gak / Źródło: rferl.org