Liczba ofiar śmiertelnych środowego ataku Rosjan na Czernihów wzrosła do 13. Rannych jest co najmniej 60 osób. Trzy rosyjskie rakiety spadły niemal w centrum tego miasta, położonego na północy Ukrainy.
Ukraińskie media poinformowały po godz. 9. czasu ukraińskiego (godz. 8 w Polsce), że w kilku obwodach kraju został ogłoszony alarm powietrzny i że w Czernihowie było słychać eksplozje. Pociski miały spaść niemal w centrum miasta.
Pełniący obowiązki mera Czernihowa Ołeksandr Łomako poinformował, że Rosjanie użyli do ataku pocisków Iskander.
Atak w pobliżu skrzyżowania
Po godzinie 10 czasu ukraińskiego Łomako powiedział, że nie żyją co najmniej cztery osoby. Niestety, liczba ta może być wyższa - przyznał.
Ukraińskie władze na różnym szczeblu informowały o coraz większej liczbie ofiar. Ostatecznie szef MSW Ihor Kłymenko przekazał, że zginęło co najmniej 13 osób, a 60 zostało rannych. Wśród poszkodowanych jest dwoje dzieci. Akcja ratownicza wciąż trwa, liczba ofiar i poszkodowanych może wzrosnąć.
Minister spraw wewnętrznych przekazał, że wśród ofiar jest 25-letnia porucznik policji, która mieszkała w sąsiednim budynku i przebywała w domu na zwolnieniu lekarskim.
Na stronie Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnej opublikowano nagranie z akcji ratunkowej. Kłymenko oznajmił, że pod gruzami wciąż mogą być ludzie.
Łomako potwierdził, że Rosja uderzyła w obiekty infrastruktury cywilnej i społecznej w Czernihowie, wśród nich jest ośmiopiętrowy budynek. Atak miał miejsce w zaludnionej dzielnicy miasta, na skrzyżowaniu dwóch ulic.
"Nie doszłoby do tego, gdyby Ukraina otrzymała wystarczające zasoby obrony powietrznej i gdyby determinacja świata w powstrzymywaniu rosyjskiego terroru była właściwa" - podkreślił prezydent Wołodymyr Zełenski we wpisie na kanale Telegram.
Źródło: PAP, Ukraińska Prawda, NV
Źródło zdjęcia głównego: DSNS Ukrainy/Facebook